Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

download Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

of 290

Transcript of Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    1/290

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    2/290

    Kaputt Curzio Malaparte

    Spis treci Dzieje pewnego rkopisu ........................................................................................................................ 3

    Cz pierwsza Konie............................................................................................................................... 4

    I. Le ct de Guermantes .................................................................................................................... 5

    II. Wo ojczyzny................................................................................................................................. 20

    III. Konie wrd lodu.......................................................................................................................... 32

    Cz druga Szczury............................................................................................................................... 39

    IV. God shave the King ....................................................................................................................... 39

    V. Zamknite dzielnice....................................................................................................................... 57

    VI. Szczury w Jassach ......................................................................................................................... 69

    VII. Krykiet w Polsce .......................................................................................................................... 98

    Cz trzecia Psy.................................................................................................................................. 122

    VIII. Noc zimowa .............................................................................................................................. 122

    IX. Czerwone psy ............................................................................................................................. 142

    X. Noc letnia .................................................................................................................................... 152

    XI. Zwariowana strzelba .................................................................................................................. 161

    Cz czwarta Ptaki............................................................................................................................. 170

    XII. Szklane oko ................................................................................................................................ 170XIII. Kosz ostryg ................................................................................................................................ 183

    XIV. Of their sweet deaths ............................................................................................................... 190

    XV. Dziewczta zSoroki ................................................................................................................... 205

    Cz pita Reny.................................................................................................................................. 214

    XVI. Nadzy ludzie ............................................................................................................................. 214

    XVII. Zygfryd i oso.......................................................................................................................... 233

    Cz szsta Muchy............................................................................................................................. 246

    XVIII. Golf handicaps ........................................................................................................................ 246

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    3/290

    XIX. Krew.......................................................................................................................................... 276

    Dzieje pewnego rkopisu

    KAPUTT (vom hebrischen Kapparoth, Opfer, oder franzsischenCapot, Matsch) zugrundegerichtet, entzwei.

    MEYER, CONVERSATTIONSLEXIKON, 18601

    Rkopis Kaputt ma swoj histori i wydaje mi si, e trudno byoby znale dla tej ksikiodpowiedniejsz przedmow ni wanie dzieje jej rkopisu .

    Zaczem pisa Kaputtw lecie 1941, w pocztkach wojny niemiecko-rosyjskiej, w wiosce Piesczankana Ukrainie, w domu wieniaka, Romana Sukieny. Co dzie rano zasiadaem w sadzie pod drzewemakacjowym i zabieraem si do pracy, podczas gdy mj gospodarz siedzc na ziemi koo chlewkaostrzy kosy albo kraja buraki pastewne i zielsko dla swoich wi.

    Dom kryty strzech, o cianach z gliny i somy, pomazanych krowim gnojem, by may, ale czysty; niebyo w nim innych bogactw poza radiem, gramofonem i niewielk biblioteczk zawierajc wszystkiedziea Puszkina i Gogola. Nalea do staregomuyka , ktrego trzy piciolatki i gospodarka kolektywnawyswobodziyz niewoli ndzy, ciemnoty i brudu.. Syn Roman Sukieny, komunista, mechanikz kochozu im. Woroszyowa w Piesczance, pocign ze swoim traktorem za armi radzieck; w tymsamym kochozie pracowaa take jego ona, maomwna, agodna moda kobieta, ktra podwieczr, po zakoczeniu roboty na niewielkim plku i w sadzie, zasiadaa pod drzewem, ebypoczyta Puszkinowskiego Eugeniusza Oniegina w wydaniu z 1937 roku, ktre ukazao si wCharkowie to setn rocznic mierci wielkiego poety. Widok jej nasuwa mi wspomnienie dwch

    starszych crek Benedetta Croce, Meny i Aldy, ktre w ogrodzie ich wiejskiego domu w piemonckiejMeanie czytyway Herodota po grecku, siedzc pod obcion owocem jaboni.

    Prac nad t ksik podjem znowu w czasie mego pobytu w Polsce i na froncie pod Smoleskiem w roku 1942, a skoczyem j, prcz ostatniego rozdziau, w cigu dwch lat spdzonych w Finlandii.Przed powrotem do Woch podzieliem rkopis na trzy czci: jedn oddaem pod opiek ministrowipenomocnemu Hiszpanii w Helsinkach, hrabiemu Agustinowi de Fox, ktry opuszcza wanietamtejsz placwk wezwany do Madrytu przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych; drugpowierzyem sekretarzowi poselstwa rumuskiego w Helsinkach, ksiciu Dinu Cantemirowi, ktryuda si na now placwk w Lizbonie, trzeci- majcemu wkrtce jecha do Bukaresztu attach

    1 Kaputt, z hebrajskiego Kapparoth, ofiara; lub z francuskiego capot, zepsuty, zrujnowany, rozbity.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    4/290

    prasowemu przy poselstwie rumuskim w stolicy Finlandii, Titu Mihailescu. Po dugiej wdrwcewszystkie trzy czci rkopisu dotary wreszcie do Woch.

    W lipcu 1943 znajdowaem si w Finlandii; na pierwsz wieo u padku Mussoliniego wrciem czymprdzej do Woch i udaem si na Capri, by tam doczeka ldowania aliantw; tam te, na Capri, we

    wrzeniu 1943 skoczyem ostatni rozdzia mojej ksiki.

    Kaputt jest ksik okrutn. Jej okruciestwo to najdziwniejsze ze wszystkich dowiadcze, jakieprzynis mi widok Europyw latach wojny. A jednak wrd bohaterw tej ksiki wojna jest postacizaledwie drugorzdn. Mona by powiedzie, e ma jedynie warto pretekstu, gdyby nie to, epreteksty nieuniknione przynale do sfery fatalizmu. Wojna peni tu wanie rol fatum. W takim jedynie charakterze wkracza do tej ksiki. Powiedziabym, e pojawia si tam nie jako postadziaajca, lecz jako widz,w tym sensie, w jakim moe by widzem krajobrazu. Wojna jest

    obiektyw nym pejzaem tej ksiki. Gwnym jej bohaterem jest Kaputt, potwr radosny i okrutny. aden wyraz nie zdoaby lepiej ni totwarde i tajemnicze niemieckie sowo kaputt, dosownie znaczce zamany, skoczony, zdruzgotany,przepady, wyrazi tego, czym jestemy, czym jest w tej chwili caa Europa: stosem gruzu i odpadkw. Ja jednak - podkrelam to z naciskiem - wol t Europ kaputt od Europy wczorajszej,Europy sprzed dwudziestu, trzydziestu lat.

    Wol wiat, w ktrym wszystko trzeba budowa od nowa, ni taki, w ktrym trzeba przyj wszystko jako nieodwracalne dziedzictwo.

    Miejmy nadziej, e nowe czasy oka si nowe naprawd i nie bd skpiy pisarzom szacunku i wolnoci; gdy pimiennictwu woskiemu szacunek potrzebny jest nie mniej ni wolno.Powiedziaem miejmy nadziej nie dlatego, ibym nie wierzyw wolno i jej dobrodziejstwa (niechmi bdzie wolno przypomnie, e byem jednym z tych, ktrzy za swoj wolno ducha i swj wkad w spraw wolnoci zapacili wizieniemi zesaniem na wysp Lipari), ale dlatego, e wiem, i zreszt jest to powszechnie wiadome, jak trudno we Woszech i w wikszej czci Europy by czowiekiem i jak niebezpiecznie by pisarzem.

    Oby wic nowe czasy byy czasami wolnocii szacunku dla wszystkich, nie wyczajc pisarzy. Bo tylkowolno i poszanowanie kultury bd mogy Itali i Europ wyratowa przed t okrutn przyszoci,

    o jakiej mwi Montesquieu w swoim dziele O duchu praw (ksiga XXIII, rozdzia XXIII): Tak tedy,w czasach bajecznych, po powodziach i potopach wyonili si z ziemi zbrojni ludzie i wytpili siwzajem .

    Cz pierwsza Konie

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    5/290

    I. Le ct de Guermantes 2

    Ksi Eugeniusz Szwedzki przystan na rodku pokoju. Niech pan posucha- powiedzia.

    Poprzez dby Oakhilli sosny parku Valdemarsudde, z drugiego brzegu odnogi morskiej wrzynajcejsi w ld a po Nybroplan, w samo serce Sztokholmu, wiatr przynosi smtny, agodny lament. Niebyo to melancholijne Wycie syren parowcw, ktre wpywaj do portu, ani podniebny krzyk mew:przypominao to gos kobiecy, nabrzmiay blem.

    - To konie z Tivoli, lunaparku nie opodal Skansenu - cicho powiedzia ksi Eugeniusz.

    Stanlimy przy jednymz ogromnych okien wychodzcych na park, z czoem przycinitym do szybzasnutych niebieskaw, pync od morza mgiek. ciekwzdu stoku wzgrza schodziy, potykajcsi i kulejc, trzy biae konie, a za nim i to ubrana dziewcz ynka; miny bram i zeszy na wskpla, przy ktrej toczyy si kutry, cznai odzie rybackie, czerwono i zielono malowane.

    By jasny dzie wrzeniowy, wiey, niemal wiosenny. Jesie zaczynaa ju czerwieni stare drzewa naOakhill. Odnog morsk, na ktrej wysokim brzegu wznosi si willa Valdemarsudde, rezydencjaksicia Eugeniusza, brata Gustawa V krla Szwecji, suny due szare parowcez ogromnymi flagamiszwedzkimi - ty krzy na bkitnym polu- wymalowanymi na kadubie. Stada mew wydawaychrapliwe, aosne krzyki, podobne do paczu dziecka.W dole, wzdu nabrzey Nybroplan iStrandv gen, koysay si biae stateczki kursujce midzy Sztokholmema wysepkami archipelagui noszce dwiczne nazwy szwedzkich miast i wysp. Za arsenaem wzbija si niebieski obok dymu,ktry stada przelatujcych mew przecinay raz po raz biaym byskiem. Chwilami wiatr przynosidwiki orkiestry od strony Belmannsro i Hasselbacken oraz wesoy gwar tumu marynarzy, onierzy,dziewczt i dzieciakw zgromadzonych dokoa akrobatw, onglerw i wdrownych muzykantw,ktrzy od rana do nocy produkuj si przed bramami Skansenu.

    Ksi Eugeniusz wid za komi serdecznym spojrzeniem, opuciwszy powieki naznaczonedelikatn ymi zielonkawymi ykami. Widziana takz profilu, w agodnym wietle zachodu, twarz ta o nieco obrzmiaych akomych wargach, z biaymi wsami nadajcymi jej dobroduszny wyraz,z orlimnosem i wysokim czoem uwieczonym siw kdzierzaw czupryn, potargan jak u zbudzonegoprzed chwil dziecka - wygldaa niby medal z wizerunkiem Bernadotte'a. Z caej krlewskiej rodzinyksi Eugeniusz najbardziej przypomina tego napoleoskiego marszaka, ktry sta si zaoycielemszwedzkiej dynastii. Czysty, ostry, niem al twardy profil tworzy szczeglny kontrastz agodnocispojrzenia, z subtelnym wykwintem dykcji, z gestami piknych rk Bemadotte'w, o wskich, biaychpalcach. (Kilka dni przedtem ogldaemw jednym ze sztokholmskich sklepw hafty, ktrewasnorcznie wykonuje krl Gustaw Vw dugie wieczory zimowe, spdzane w otoczeniu rodzinyi najbliszych dostojnikw dworu,w paacu krlewskim projektowanym przez Tessina albo podczasbiaych nocy letnich na zamku Drottningholm; wdzik tych haftw, delikatno rysunku i subtelnociegu przywodz na myl dawny kunszt wenecki, flamandzki czy francuski). Ksi Eugeniusz niehaftuje: jest malarzem. Nawet styl jego ubioru ma w sobie co z artystycznej swobody i nonszalancjiMontmartre'u sprzed pidziesic iu lat, kiedy i Montmartre, i ksi Eugeniusz byli modzi. Ubrany

    2 Strona Guermantes. Aluzja do tytuu powieci Marcela Prousta, Du ct de Guermantes, ktry w polskimprzekadzie brzmi W stron Guermantes.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    6/290

    by w grub marynark z harris tweed koloru tabaczkowego, starowieckiego kroju, zapit do samejgry. Na tle bladoniebieskiej koszuli,w niewyrane biae prki, mocniejszym akcentem bkitu byszydekowy krawat spleciony na ksztat warkocza.

    - Co dzie,o tej porze schodz do morza - powiedzia ksi Eugeniusz cicho;W rowo-bkitnym

    zmierzchu widok tych trzech biaych koni, z towarzyszc im to ubran dziewczynk, by smutny i bar dzo pikny. Stojc po kolana w wodzie koysay bami, rozwiewajc grzywy na dugich,w ukwygitych szyjach i ray.

    Soce zachodzio. Od wielu juz miesicy nie widziaem zachodu soca. Po dugim lecie pnocnym,po nie koczcym si, nieprzerwanym letnim dniu bez witw i zmierzchw, niebo zaczynaowreszcie blednc ponad lasami i morzem, ponad dachami miasta; co na ksztat cienia (a moe by totylko refleks cienia, cie cienia?) zaczynao gstnie na wschodzie. Noc rodzia si po trochu, nocczua i delikatna; nad lasami i nad jeziorami niebo pono, skrcajc si w ogniu zachodu jak lidbowy w jesiennym ognisku.

    Pord drzew parku, na bladym tle pnocnego pejzau, kopie Rodinowskiego Mylicielai Nike zSamotraki, wyrzebione w marmurze nazbyt biaym, przypominayw sposb nieoczekiwany i wadczygust paryskiego fin de si cle'u, dekadencji i parnasizmu, wprowadzajc w atmosfer Valdemarsudde jaki element swawoli i faszu. Rwniei w obszernym pokoju, w ktrym stalimy przy wielkim oknie,doty kajc czoem szyb- w tym pokoju ksi Eugeniusz studiuje i tworzy - snuo si jeszcze tskne i przytumione echo paryskiego estetyzmu owych czasw, okoo roku 1888, kiedy ksi Eugeniuszmia swoje studio w Paryu (mieszka przy rue de Mohceau jako Monsieur Oscarson) i by uczniemPuvis de Chavannes'a i Bonnata. Na cianachw isiao troch jego modzieczych pcien - pejzae zIle-de-France, znad Sekwany, z Vall e-de-Chevreuse, z Normandii, portrety modelek z wosami

    rozpuszczonymi na nagich ramionach , poza tym obrazy Zorna i Josephsona. Dbowe gazie o purpurowych, zoto ykowanych liciach wyaniay siz porcelanowych amfor z Mariebergu iRrstrandu malowanych przez Isaaka Gr newalda stylem Matisse'a. Ogromny piec z biaej majolikiozdobiony z frontu wypukorzeb - dwie skrzyowane strzay, a nad nimi korona szlachecka -zajmowa jeden kt pokoju. W krysztaowej wazie z Orrefors kwit przeliczny krzew mimozy, ktryksi Eugeniusz przywizz jakiego ogrodu na poudniu Francji. Przymknem na chwil oczy: tak,to by zapach Prowansji, zapach Awinionu, Nimes, Arles; wdychaem wo Morza rdziemnego,Woch, Capri.

    - Chciabymi ja mieszka na Capri jak Axel Munthe- odezwa si ksi Eugeniusz.- Podobno yje

    tam w otoczeniu kwiatw i ptakw. Zastanawiam si czasem - doda z umiechem - czy on naprawdtak lubi kwiaty i ptaki.

    - Kwiaty lubi go bardzo- powiedziaem.

    - A ptaki lubi go take?

    - Bior go za stare drzewo - wyjaniem - za stare, uschnite drzewo.

    Ksi Eugeniusz umiecha si, przymykajc oczy. Jak zawsze, taki tego roku Axel Munthe spdzilato na zamku Drottingholm, jako go krla, i wanie dopiero przed kilku dniami wyruszy

    w powrotn drog do Woch. aowaem, e si z nim rozminem w Sztokholmie. Pi czy szemiesicy przedtem, na Capri, w przeddzie mego wyjazdu do Finlandii, poszedem do wiey Materita

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    7/290

    poegna si z Munthem, ktry chcia da mi kilka listw- do Svenna Hedina, Ernsta Mankera i innychswoich sztokholmskich przyjaci. Axel Munthe czeka na mnie pod piniami i cyprysami Materity: stasztywno wyprostowany, chmurny, w zielonym paszczu narzuconym na ramiona, w kapeluszu krzywowcinitym na rozczochran gow. Jego ywe, zoliwe oczy ukryte byy za czarnymi okularami, ktrenadaway mu w wygld na poy tajemniczy, na poy grony, jaki miewaj niewidomi. Munthetrzyma na smyczy wilczurai cho pies wydawa si zupenie agodny, jego pan, zaledwie zobaczymnie nadchodzcego, zacz woa, ebym si zanadto nie przyblia. Z daleka! - krzyczawymachujc rk i zaklinajc psa, eby si na mnie nie rzucii nie rozszarpa; udawa, e go z wielkimtrudem powstrzymuje, e po prostu nie moe sobie da rady z t swoj dzik besti; pies tymczasemprzyglda mi si merdajc wesoo i przyjanie ogonem, ja za zbliaem si powolii udawaem strach,chtnie wczajc si w t nieszkodliw komedi.

    Axel Munthe, kiedy jest w dobrym humorze, lubi improwizowa takie scenki i zabawia si kosztemswoich goci. Moliwe, e by to wanie jego pierwszy pogodny dzie po wielomiesicznej zaciekejsamotnoci. Mia za sob smutn jesie, ktr przey pod terrorem wasnych ponurych kaprysw,drczony melancholi, cae dni spdzajc w zamkniciu w tej swojej pospnej wiey, ponadgryzanej,niby stary gnat, ostrymi zbami libeccio, wiatru wiejcego od Ischii,i tramontany przynoszcej odWezuwiusza a na Capri ostr wo siarki; zamknity na kluczw swoim faszywym wizieniuprzesiknitym morsk wilgoci, pord faszywych starych obrazw, faszywych rzeb greckich,rzekomo pitnastowiecznych madonn wyrzebionych w drzewie z resztek jakiego mebla w styluLudwika XV.

    Tego dnia Munthe wydawa si pogodny. Zacz mi nagle opowiada o ptakach z Capri. Mwi, ekadego wieczora, przed zachodem soca, wychodzi ze swojej wieyi powoli, ostronie stawiajckroki, zapuszcza si pomidzy drzewa parkuw zielonym paszczu na ramionach, w starym kapeluszukrzywo wcinitym na rozczochran gow,z oczyma ukrytymi za ciemnym szkem okularw. Idzie taka do miejsca, gdzie drzewa rosn rzadziej, rozstpu j si, ukazujc trawie kawa bkitnego nieba,niby zwierciado. Tam si zatrzymujei stoi prosto, sztywny, chudy, podobny do starego pniawysuszonego socem, stwardniaego wskutek zimna i burz, ze szczliwym umiechem czajcym si w kosmykach jego brdki starego fauna. Czeka. I ptaki zlatuj si do niego caymi chmarami,wiergocz serdecznie, siadaj mu na ramionach, na rkach, na kapeluszu, dziobi go w nos, w usta,w uszy. Munthe stoi tak, nieruchomo, gawdzc ze swoimi maymi przyjacimi wdzicznymcapryjskim dialektem, dopki soce nie zatonie w bkitnozielonym morzu. Wtedy ptaki odlatuj doswoich gniazd, wszystkie naraz, z gonym poegnalnym trelem.

    - Ah, cette canaille de Munthe! - powiedzia ksi Eugeniusz serdecznie, a jego gos dra lekko.

    Przechadzalimy si czas jaki po parku, pod wzdymanymi wiatrem piniami, potem Axel Munthezaprowadzi mnie do najwyej pooonego pokoju swojej wiey. Dawniej musiao to by co w rodzaju spichrza, teraz urzdzi tam sobie pokj sypialny, przeznaczony na owe dni czarnejmelancholii, kiedy zamyka si tam nibyw celi wiziennej, zatykajc uszy wat, eby nie syszeadnego ludzkiego gosu. Usiad na zydlu, umieszczajc grub lask midzy kolanami, ze smyczwilczura omotan dokoa przegubu rki. Lecyu jego stp pies wpatrywa si we mnie jasnymi,smutnymi oczyma. Axel Munthe unisw gr twarz, nagle spochmurnia. Powiedzia, e nie moesypia, e wojna odebraa mu sen; cae noce spdza na niespokojnym czuwaniu, suchajc szumuwiatru w drzewach i dalekiego odgosu morza.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    8/290

    - Mam nadziej - powiedzia - e nie przyszed pan tutaj mwi mi o wojnie.

    - Nie bd nic mwi o wojnie - zapewniem.

    - Dzikuj- rzek Munthe. I nagle zapyta, czy to prawda, e Niemcy s tak niesychanie okrutni.

    - Ich okruciestwo wynika ze strachu - odpowiedziaem - s wprost chorzy ze strachu. To chory nard,ein krankes Volk

    - Tak, ein krankes Volk - powtrzy Munthe uderzajc kocem laski w podog. A po chwili milczeniazapyta znowu, czy to prawda, e Niemcy tak akn krwii zniszczenia.

    - Boj si - odpowiedziaem - boj si wszystkiego i wszystkich, zabijaji niszcz ze strachu. Nieznaczy to, eby si bali mierci: aden Niemiec, mczyzna ani kobieta, starzec ani dziecko, nie boi simierci. Ani te nie boj si cierpienia.W pewnym sensie mona powiedzie, e oni lubi cierpienie.Ale boj si wszystkiego, co jest ywe, wszystkiego, co yje wok nich,a take wszystkiego, co si od

    nich rni. Choroba, na ktr cierpi, jest bardzo tajemnicza. Najwicej boj si istot sabych,bezbronnych, chorych, kobiet, dzieci. Boj si te starcw. Ich lk budzi zawsze we mnie gboklito. Gdyby Europa miaa dla nich lito, moe Niemcy ozdrowieliby ze swojej okropnej choroby.

    - A wic s okrutni, a wic to prawda, e masakruj ludzi bez adnego miosierdzia? - przerwa miMunthe, niecierpliwie stukajc lask o podog.

    - Tak, to prawda - odpowiedziaem. - Morduj bezbronnych, wieszaj ydw na drzewach porodkuwsi, pal ich ywcemw d omach jak szczury, rozstrzeliwuj chopw i robotnikw na podwrzachkochozw i fabryk. Widziaem ich, jak mieli si, jedlii spali w cieniu trupw koyszcych si na

    gaziach drzew, - Tak, ein krankes Volk - powiedzia Munthe zdejmujc okulary, eby starannie przetrze ich szkachustk. Powieki mia opuszczone, nie mogem dojrze jego oczu. Po chwili zapyta, czy to prawda, eNiemcy zabijaj ptaki.

    - Nie, to nieprawda - odpowiedziaem - nie maj czasu zajmowa si ptakami, ledwie im go starczadla lud zi. Morduj ydw, robotnikw, chopw, podpalaj miasta i wsie z dzik furi, ale ptakw niezabijaj. Ach, ile przelicznych ptakw yje w Rosji. S moe jeszcze pikniejsze od tych na Capri.

    - Pikniejsze ni ptaki na Capri?- zapyta Axel Munthe zirytowanym gosem.

    - Pikniejsze i szczliwsze- potwierdziem. - Na Ukrainie jest niezliczona ilo gatunkwprzelicznych ptakw. Fruwaj caymi tysicami, wiergocz wrd akacji, siadaj leciutko nasrebrzystych gazkach brzz, na kosach zboa, na zotych rzsach sonecznikw, Wydziobujcziarenka z ich wielkich czarnych oczu. piewaj bez przerwy przy wtrze armat, przy szczkukarabinw maszynowych, w szumie samolotw nad niezmierzon ukraisk rwnin. Siadaj naramionach onierzy, na siodach, na grzywach koskich, na jaszczach, na lufach karabinw, nawieyczkach pancerw, na butach zabitych. Nie boj si umarych. Drobne, wawe, wesoe ptaszki, jedne szare, inne zielone, czerwone, jeszcze inne te. Niektre maj czerwone czy niebieskie tylkobrzuszki, inne - tylko szyjki lub ogonki. S biaez bkitnym gardziokiem,a widziaem te bardzo

    malekie i bardzo dumne z siebie, zupenie biae, niepo kalane. O wicie zaczynaj wiergota w zbou, a Niemcy podnosz gowy, zbudzeni ze swoich ponurych snw, i suchaj ich radosnego

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    9/290

    piewu. Tysice tych ptaszkw przelatuj nad polami bitew nad Dniestrem, Dnieprem i Donem,wiergoc wolne i radosne i nie bo j si wojny, nie boj si Hitlera ani SS, ani gestapo, nie przysiadajna gazkach, eby przyglda si rzeziom, tylko szybuj wysoko po niebie, piewajc, towarzysz z wysoka wojskom w marszu przez bezkresn rwnin. Ach, naprawd pikne s ukraiskie p taki!

    Axel Munthe podnis zwieszon gow, zdj czarne okulary, spojrza na mnie swoimi ywymi,zoliwymi oczymai umiechn si.

    - Cae szczcie, e Niemcy nie zabijaj ptakw powiedzia. Jestem naprawd szczliwy, e niezabijaj ptakw.

    - On ma rz eczywicie czue serce i dusz prawdziwie szlachetn, ten nasz drogi Munthe - powiedziaksi Eugeniusz.

    Nagle od strony morza doleciao dugie, aosne renie. Ksi Eugeniusz wzdrygn sii otuliobszernym paszczem z szarej weny, porzuconym na porczy fotela.

    - Chodmy popatrze na drzewa - powiedzia. - Drzewa s bardzo pikne o tej porze.

    Wyszlimy do parku. Zaczynao si robi chodno, niebo na wschodzie miao barw matowego srebra.Powolne zamieranie wiata, powrt nocy i pogody. Miaem wraenie, e wojna si skoczya, eEuropa jeszcze yje,the glory that was itd., the grandeur that was 3 itd. Przez cae lato byem wLaponii, na froncie pod Petsamo i Liz,w ogromnych lasach Inari, w martwej, ksiycowej tundrzearktyczne j, owietlonej okrutnym blaskiem nigdy nie zachodzcego soca. Teraz te pierwsze

    zmierzchy jesienne miay mi przywrci poczucie ciepa, odpoczynku, pogodnego ycia, nieskaonego nieustajc obecnoci mierci. Otulaem si w ten zmierzch, nareszcie odnaleziony, nibyw mikki weniany koc. Powietrze miaow sobie ciepo i zapach kobiety.

    Przyjechaem do Sztokholmu przed kilkoma zaledwie dniami, po dugim pobyciew szpitalu wHelsinkach; w Szwecji odnajdywaem ow sodycz spokojnego ycia, ktra dawniej stanowia urokEuropy. Po wielu miesicach dzikiej samotnoci na dalekiej Pnocy, wrd Lapoczykw- owcwniedwiedzi, pasterzy renw, poawiaczy ososi - zapomniane ju obrazy spokojnego, pracowitegoycia, ktre ze zdumieniem ogldaem na ulicach Sztokholmu, wprawiay mniew sten upojenia,niemal pprzytomnoci. Zwaszcza kobiety; ten atletycznya zarazem agodny wdzik jasnych

    i przejrzystych kobiet szwedzkich o oczach niebieskich, wosach barwy starego zota, czystymumiechu i drobnych, stromych pie rsiach, sterczcych dumnie niby dwie honorowe odznaki zadzielno fizyczn albo dwa medale pamitkowe osiemdziesitej pitej rocznicy urodzin krlaGustawa V - przywracay mi poczucie urody ycia.A cienie pierwszych zachodw Soca dodaway im

    jeszcze ja kiego intymnego, tajemniczego uroku.

    Po ulicach skpanychw bkitnym wietle, pod niebem z biaego jedwabiu, w powietrzurozjanionym biaymi refleksami domw chodziy kobiety podobne do niebiesko-zotych komet. Ichumiech by ciepy, ich spojrzenie pene niewinnej ekstazy. Pary splecione uciskiem na awkachGammla G rden, pod drzewami ju wilgotnymi od wieczornej rosy, wyglday jak ywe obrazy

    3 Sawa, ktra bya niegdy, wielko, ktra bya niegdy.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    10/290

    skopiowane z Fstlig Scen Josephsona. Niebo nad dachami, domy na wybrzeu, aglowce i parowceprzycumowane przy Str mie i wzdu Strandvgen miay bkitn barw porcelany z Mariebergu iRrstrandu - bkit morza midzy wysepkami archipelagu albo jeziora Melar koo Drottningholm, albolasw dokoa Saltsjbaden, bkit obokw nad ostatnimi dachami Valhalvge n; w bkit, ktry dajesi dostrzec w kadej bieli dalekiej Pnocy,w niegach, rzekach, jeziorach i lasach pnocnych, w stiukach neoklasycznej architektury szwedzkiej, w niezdarnych biao lakierowanych meblachpseudo Ludwik XV, zapeniajcych chopskie domy Norrlandu i Laponii; bkit,o ktrym mwi miswoim ciepym gosem Anders Oesterling, przechadzajc si pomidzy kolumnamiz biaego drzewa o zoconych doryckich obkowaniachw sali posiedze Akademii Szwedzkiej w Gammla Staden;mleczny bkit sztokholmskiego nieba przed witem, kiedy upiory, wasajce si przez ca noc poulicach miasta (pnoc jest ojczyzn upiorw: nawet drzewa, domy i zwierzta s upioramiwymarych drzew, domw i zwierzt), powracajc do siebie przecigaj ulicami, podobne dobkitnych cieni; ledziem jez mego okna w Grand Hotelu albo z okien domu Strindberga domuz czerwonej cegy pod numerem 10 przy Karlaplan, gdzie mieszka Maioli, sekretarz poselstwa

    woskiego, a o pitro wyej chilijska piewaczka Rosita Serrano (dziesi jamnikw Rosity Serranodreptao po schodach tam i z powrotem, poszczekujc, gos Rosity ochrypya sodki przebija siprzez akordy gitary, a ja ledziem wzrokiem bkajce siw dole, na placu, bkitne upiory, te same,ktre Strindberg spotyka na schodach wracajc o wicie do domu albo zastawa je siedzce w przedpokoju, pice na jego ku, lub stojce przy oknach, blade na tle bladego nieba, dajce jakie znaki niewidzialnym przechodniom. Poprzez szept fontanny na rodku Karlaplan sycha byoszelest lici chwiejcych siw lekkiej bryzie wiejcej rankiem od morza).

    Usiedlimyw neoklasycznej wityce w gbi parku, w miejscu, gdzie skalny brzeg spada pionowo domorz a, patrzyem, jak biae doryckie kolumny odcinaj si agodnie na bkitnawym tle jesiennego

    pejzau. Po trochu narastaa we mnie jaka gorycz, jaki pospny al. Okrutne sowa cisny mi si nausta, na prno staraem si je powstrzyma. Prawie bezwiednie zaczem mwi o jecachrosyjskich, ktrzy, oleplii zdziczali z godu, zjadali trupy swoich towarzyszy w obozie podSmoleskiem, na oczach nie poruszonych tym widokiem oficerw i onierzy niemieckich. Czuemgroz i wstyd za moje sowa, bybym chcia przeprosi ksicia Eugeniusza za moj brutalno; onmilcza, otulonyw swj szary paszcz,z gow zwieszon na piersi. Nagle podnis gow, poruszyustami, jakby co chcia powiedzie, milcza jednak, tylkow jego spojrzeniu wyczytaem bolesnywyrzut.

    Szukaemw jego oczach, na jego czole tego samego zimnego okruciestwa, ktre malowao si na

    twarzy Obergruppenf hrera Dietricha, kiedy mu powiedziaem, jak jecy radzieccyw obozie podSmoleskiem jedli trupy swoich towarzyszy. Dietrich zacz si wwczas mia. SpotkaemObergruppenf hrer a Dietricha, krwawego Dietricha, dowdc gwardii przybocznej Hitlera,w williambasady woskiej nad brzegiem Wannsee w pobliu Berlina; zafascynowaa mnie jego blada twarz o niewiarogodnie zimnych oczach, jego ogromne uszy i malekie usta podobne do pyszczka ryby.Dietrich mia si.

    - Haben sie ihnen geschmeckt ? Czy im smakoway?- I mia si, szeroko rozcigajc swj rybipyszczek o rowym podniebieniu, ukazujc rybie zby, gste i spiczaste. Chciaem niemal usyszeteraz miech ksicia Eugeniusza wyraajcy tyle okruciestwa, co twarz Dietricha, czekaem, ei on

    mnie zapyta swoim mikkim, znuonym, jakby dalekim gosem:

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    11/290

    - Est-ce qu'ils les mangeaient avec plaisir? Czy chtnie je jedli?- Ale ksi Eugeniusz podnis oczy i wlepi we mnie spojrzenie pene bolesnego wyrzutu.

    Maska gbokiego cierpienia krya jego twarz. Rozumia, ei ja cierpi, i patrzy na mnie w milczeniu,z serdecznym wspczuciem.- Czuem, e jeli si odezwie, jeeli powie choby jedno sowo, jeeli

    dotknie mojej rki - rozpacz si. Ale ksi Eugeniusz milcza,a mnie cisny si na usta okrutnesowa. I nagle spostrzegem si, e opowiadam o pewnym' dn iu, kiedy udaem si na front podLeningradem. Jechaem samochodem przez duy las w okolicy Oranienbaum, razem z oficeremniemieckim, Iejtnantem Schultzem ze Stuttgartu. Pochodzi z samej doliny Neckaru, tej dolinypoetw, mwi Schultz i opowiada mi o Hlderlinie, o szalestwie Hlderlina. Nie by wariatem, byanioem - mwi Schultz robic rk powolny, niejasny gest, jakby rysowa co w mronym:powietrzu; a patrzy przy tym w gr, zdawa si ledzi, oczyma lot anioa. Las by gboki,olepiajca biel niegu rzucaa na pnie drzew niebieskawe refleksy, wz z agodnym szelestem sunoblodzonym ladem, a Schultz mwi: Hlderlinw Szwarcwaldzie polaty wa midzy drzewami nibywielki ptak , a ja milczaem patrzc na gsty, grony br dokoa nas i suchajc chrzstu k napokrytej lodem drodze. Schultz zacz deklamowa wiersze Hlderlina:

    An Neckars Weiden, am Rheine,Sie alle meinen, es w reSonst nirgend besser zu wohnen,

    Ich aber will dem Kaukasos zu! 4

    - Hlderlin by niemieckim anioem - odezwaem si z umiechem.

    - By niemieckim anioem- przytakn Schultz i powtrzy raz jeszcze: - Ich aber will dem Kaukasos zu!

    - Hlderlin take - powiedziaem - chcia i na Kaukaz, nicht wahr?

    - Ach, so! - rzek Schultz.

    Zagbialimy si w coraz gstszy br. W miejscu, gdzie nasza droga krzyowaa siz inn, nagle z mgy wyoni si przed nami onierz, po pas zagbionyw niegu. Sta nieruchomo, wycignitymramieniem wskazujc nam kierunek. Kiedymy go mijali, Schultz podnis rk do czapki, jakby gopozdrawia i dzikowa. A potem powiedzia: Oto jeszcze jeden, ktry chtnie pojechaby na Kaukaz - i wybuchn miechem, odchylajc gow w ty, na oparcie.

    Ujechalimy kawaek drogii znw na skrzyowaniuz daleka ju spostrzegem onierza, rwniestojcego po pas w niegu, z prawym ramieniem wycignitym poziomo.

    - Zamarzn na mier, biedaczyska - odezwaem si. Schultz obrci si i popatrzy na mnie.

    - Nie ma obawy, eby pomarli z zimna - powiedzia i rozemia si. Wic zapytaem, dlaczego myli, etym nieszcznikom nie grozi mier.

    4 Nad kami Neckaru, nad Renem Wszystkie myl, e w adnej innej

    Stronie nie byoby im lepiej. Lecz ja chc w gry Kaukazu!(Wdrwka, przekad Mieczysawa Jastruna)

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    12/290

    - Przywykli ju do zimna- odpowiedzia Schultz . mia si przy tymi poklepa mnie po ramieniu. Kazazatrzyma wz i zwrci si do mnie z umiechem: - Chce pan zobaczyz bliska? Bdzie pan mg samspyta, czy mu zimno.

    Wysiedlimyi zbliylimy si do onierza. Sta przed nami bez drgnienia, wycignit rk wskazujc

    wci kierunek. By martwy. Oczy mia szeroko rozwarte, usta nie domknite. By to martwy onierzrosyjski.

    - To nasza policja drogowa - powiedzia Schultz. - Nazywamy ich milczc policj.

    - Jest pan pewien, e nie przemwi ?

    - e nie przemwi? Ach, so! Niech pan sprbuje go zapyta.

    - Lepiej, ebym nie prbowa. Pewien jestem, e odpowiedziaby.

    - Ach, sehr amsant ! - wykrzykn Schulz ze miechem. - Tak, bardzo zabawne, nicht wahr? - i dodaem obojtnym tonem: - Kiedycie ich tu stawiali, byliywi czy martwi?

    - ywi, oczywicie- odpowiedzia.

    - A potem umieraj z zimna, oczywicie- powiedziaem.

    - Nein, nein , nie umieraj z zimna! Niech pan spojrzy tutaj - i Schultz pokaza mi grudk krwi, grudkczerwonego lodu, na skroni trupa.

    - Ach, so! Sehr am sant.

    - Sehr am sant, nicht wahr? - powtrzy Schultz. I doda miejc si: - Trzeba przecie, eby i z jecwrosyjskich by jaki poytek.

    - Niech pan zamilknie - powiedzia ksi Eugeniusz cicho. Tylko tyle: Niech pan zamilknie , a jachciaem, eby powiedzia tym swoim mikkim, znuonym gosem, po francusku: Ale tak, trzebaprzecie, eby i jecy rosyjscy-na co si przydali. Ale on milcza,a ja czuem groz i wstyd. Moeczekaem, eby ksi Eugeniusz wycign rki pooy mi j na ramieniu. Czuem si upokorzony,peen ponurej, okrutnej urazy.

    Z gstwiny dbw na Oakhill dobiega niecierpliwy stuk kopyto wilgotn ziemi i cichy odgos renia.Ksi Eugeniusz unis czoo, nasuchiwa przez chwil, potem wstai w milczeniu ruszy ku willi.Poszedem za nim milczc take. Weszlimy do gabinetui usiedlimy przy maym stoliku, na ktrympodano nam herbat w piknej zastawie z rosyjskiej porcelany z czasw Katarzyny, przejrzystej, o leciutko niebieskawym odcieniu. Dzbanek do herbaty i cukiernica byy ze starego szwedzkiegosrebra, nie tak byszczcego jak rosyjskie fabergerowskie srebro, ale lekko matowego, z tym ciemnympoyskiem, jaki miewa stary metal w krajach batyckich. Renie koskie dochodzio do nasprzyciszone, zmieszane z szelestem wiatru wrd lici. Dzie przedtem byem w Uppsali, gdzieogldaem synny ogrd Linneusza i groby dawnych krlw szwedzkich- wielkie kopce ziemne

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    13/290

    podobne do gro bw Horacjuszw i Kuriacjuszw przy via Appia. Zapytaem wic ksicia Eugeniusza,czy to prawda, e dawni Szwedzi skadali ofiarz koni na grobach swoich krlw.

    - Czasem skadali ofiarz krlw na grobach swoich koni - odpowiedzia ksi Eugeniusz. Mwic tomia si troch zoliwie, jakby by rad, e widzi mnie znw pogodnego, bez ladu okruciestwa

    w gosie i spojrzeniu. Wiatr szumia w drzewach parku, a ja mylaem o czaszkach koskich, wiszcychna konarach dbw w Uppsali przy grobach krlw, i o wielkich koskich oczach, penych tegosamego wilgotnego blasku, jakim janiej oczy kobiet, kiedy rozwietli je rado albo wspczucie.

    - Czy nigdy nie przyszo panu na myl- powiedziaem -e krajobraz szwedzki ma w sobie copokrewnego koskiej naturze?

    - Czy zna pan - zapyta - rysunki koni Carla Hilla, te jego h star? Carl Hill - doda - by szalony. Zdawaomu si, e drzewa s zielonymi komi.

    - Carl Hill - powiedziaem - malowa konie tak, jakby byy pejzaami.W przyrodzie szwedzkiej jestnaprawd co dziwacznego i to samo jest w naturze koni. Ta sama agodno, ta sama chorobliwawraliwo, ta sama fantazja, nie skrpowana i abstrakcyjna. I nie tylko w wielkich, uroczystych,zielonych drzewach objawia si ta koska natura, koskie szalestwo szwedzkiego krajobrazu;wyczuwa si j takew jedwabistym poysku dalekich wd, lasw, wysp i obokw, w owychszerokich perspektywach, lekkich a gbokich, gdzie przejrzysta biel, ciepa czerwie, zimny bkitturkusowy, wilgotna ziele i wietlisty bkit nieba tworz lotn harmoni, jak gdyby te kolory niebarwiy na stae lasw, k i wd, lecz ulatyway gdziew przestrze, jak motyle. (Kiedy go dotyka,krajobraz szwedzki zostawia swoj barw na koniuszkach palcw, tak wanie jak skrzydeka motyli).Jest to krajobraz gadki w dotyku jak sier konia: ma te same mienice si odcienie, t sam

    zwiewn lekko i poysk co sier koska, kiedy rumak mknie przez trawyi liciew zgiekupolowania, na zielonym tle drzew i k, pod rowoszarym niebem. Niech pan popatrzy na soce -mwiem - kiedy wschodzi nad niebieskim sosnowym lasem, nad jasnym gajem brzozowym, nadstarym srebrem wody, nad niebieskaw zieleni k; niech pan popatrzy na soce, kiedy wstaje nadwidnokrgiem rozjaniajc krajobraz wilgotnym blaskiem wielkiego, penego ekstazy oka koskiego.Jest co nierzeczywistego w szwedzkiej przyrodzie z jej fantazjami i kaprysami, z tym tkliwymlirycznym szalestwem, jakie lniw oczach konia. Krajobraz szwedzki to kow galopie. Niech pantylko posucha renia wiatru w liciach i trawach.

    - To konie z Tivoli wracaj znad morza- powiedzia ksi Eugeniusz nasuchujc.

    - Niedawno - mwiem dalej - poszedem na tor przeszkd niedaleko koszar huzarw krlewskich, w sztokholmskim Fatrittklubb; by to dzie konkursw hippicznych, miay biega najlepsze konie z najelegantszych pukw krlewskich. Drzewa, konie, trawa na torze, matowa szaro murwkrytych kortw tenisowych, jasne suknie kobiet i bkitne mundury huzarw ukaday si w srebrzystym powietrzu w obraz Degasa, delikatny i czuy, owiany leciutk mgiek szaro-rowo-zielon. (Waniew tym ostatnim dniu konkursw ko imieniem Fhrer, ktrego dosiada porucznikEriksson z norrlandzkiego puku artylerii krlewskiej, startujc do biegu Iktaren pozrzuca na ziemi i potratowa drki, poty, wszelkiego rodzaju przeszkody; a publiczno milczaa, eby tamten drugiFhrer, za morzem, nie mg std zaczerpn pretekstu do inwazji na Szwecj. I tego dnia,

    z niezwykle subtelnym poczuciem neutralnoci, ko imieniem Mootow - ktrego dosiada oficer o angielskim nazwisku, bardzo w danej chwili nieporcznym, kapitan Hamilton z puku artylerii

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    14/290

    krlewskiej w Gta - w Ostatniej chwili wycofa si z zawodw, czy to przez wzgld na stosunkimidzy Szwecj aZSRR, bardzo w owym czasie napite wskutek zatopienia kilku szwedzkichparowcw, czy te, aby unikn publicznej konfrontacji Fhrera z Mootowem). Dwiecie czy trzystaosb, usadowionych jak si dao na nielicznych awkach, zastpujcych trybuny, bya to ta sama cozawsze najwytwomiejsza publiczno Sztokholmu, skupiona dokoa nastpcy tronu, ktry siedziaporodku dugiej awy bez oparcia, korpus dyplomatyczny tworzy gdzieniegdzie szara plam pordzielonych, czerwonych, tychi turkusowych sukien kobiecych i bkitnych mundurw.

    W pewnej chwili Rockaway, ktrego dosiada ksi Gustaw Adolf, wyda niezmiernie wysokie,mikkie, agodne, niemal miosne renie, a wszystkie konie na torze odpowiedziay mu zgodnymchrem. Zdawao si, e to zew miosny. IBckah sten, nalecy do rotmistrza Ankarcrony z pukuhuzarw krlewskich, i Miss Kiddy porucznika Nyholmaz dragonw, norrlandzkich, i Babianporucznika Ni hlna z krlewskiej artylerii ze Svea zaczy rzucasi i wierzga na torze, pod surowymwzrokiem nastpcy tronu; a spoza zasony drzew, z drugiego koca pola, ze stajen puku huzarwkrlewskich po drugiej stronie ulicy- zewszd dolatywao renie niewidocznych koni; nawet konie u galowych karet krlewskich przyczyy si do towarzyszyi przez czas jaki nie byo sycha nic pozakoskim reniem. A wreszcie po trochu podmuchy wiatru, syreny parowcw, podniebny lamentmew, szum lici i szelest drobnego, ledwie widocznego, ciepego deszczu nabray znowu siy i miaoci i renie ucicho, przytumione. Ale przez t niedug chwil wydawao mi si, e oto syszmow szwedzkiej przyrodyw jej najczystszej postaci: renie koskie, renie miosne, gos do gbikobiecy.

    Ksi Eugeniusz pooy mi do na ramieniui powiedzia z umiechem:

    - Szczliwy jestem, e pan...- a potem doda serdecznie: - Niech pan nie jedzie jeszcze do Woch,

    niech pan zostanie troch w Szwecji; z pewnoci ozdrowieje pan ze wszystkiego, co pan wycierpia.

    wiato dnia przygasao, pokj wypenia si powoli liliowym zmierzchem. Stopniowo ogarniao mnieuczucie oniemielenia. Czuem wstyd i groz na myl o tym wszystkim, co przeyemw latach wojny.Jak zawsze, ilekrow moich podrach do Finlandii i z powrotem zatrzymaem si na krtko wSzwecji, na tej wyspie szczliwej pord Europy sponiewieranej, przeartej godem, nienawici i rozpacz - tak i tym razem odnajdowaem tam sens pogodnego ycia, poczucie ludzkiej godnoci.Czuem si znowu wolny; ale byo to bolesne i okrutne uczucie. Za kilka dni miaem ruszyw drog do

    Woch. Myl, e mam opuci Szwecj, przejecha przez cae Niemcy, znowu oglda niemieckietwarze - naznaczone nienawici i strachem, mokre od niezdrowego potu - napeniaa mnie uczuciemniesmaku i upokorzenia. Za kilka dni miaem znowu ujrze twarze woskie, moje woskie twarzewylknione, wyndzniae z godu, miaem rozpozna samego siebie w utajonej rozpaczy tych twarzy,w spojrzeniach ludzi stoczonychw tramwajach i autobusach, w kawiarniach, na chodnikach ulic podwielkimi portretami Mussoliniego, rozlepionymi na murach i na szybach wystaw sklepowych, pod togromn, rozdt jakby gow o podych oczach i kamliwych ustach; i coraz silniej opanowywaomnie uczucie litoci i buntu zarazem.

    Ksi Eugeniusz przyglda mi siw milczeniu. Rozumia, co si we mnie dzieje, rozumia moj

    udrk; a potem zacz mwi o Woszech, o Rzymie i Florencji,o swoich woskich przyjacioach,ktrych ju od wielu lat nie widywa;w pewnej chwili - spyta, co robi ksi Piemontu.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    15/290

    ysieje- miaem ochot powiedzie; ale zamiast tego rzekem z umiechem: - Jest w Anagni, kooRzymu, na czele wojsk, ktre broni Sycylii.

    Ksi umiecha si take, ale tak, jakby nie zrozumia mojej niewinnej ironii,i zapyta, kiedy goostatni raz widziaem.

    - W Rzymie, na krtko przed moim wyjazdem z Woch- powiedziaem nie dodajc, e ostatnie mojespotkanie z ksiciem Humbertem zrobio na mnie wraenie aosne i gorzkie. Wystarczyo niewielulat, eby z modego ksicia, promiennego i penego dumy, uczyni smutnego, przytoczonego,upokorzonego czowieka. Cow jego twarzy, w jego spojrzeniu zdradzao niepokj sumienia i strach.Nawet jego serdeczno, dawniej taka ujmujca L i szczera, staa si jaka wymuszona, umiech bypokorny i niepewny.

    Pocztek tej przemiany dostrzegem w nim jeszcze krtko przed wojn, na Capri, pewnego wieczora,kiedy siedzielimy przy kolacji w Zum Kater Hiddigeigei na wskiej oszklonej werandzie od ulicy.

    W przylegej sali gromada modziey pod wodz hrabiny Eddy Ciano taczya haaliwie w niedzielny m tumie neapolitaczykw, podnieconym i zgrzanym. Ksi Piemontu znuonymwzrokiem przyglda si stolikowi, przy ktrym skupia si modzieczy dwr hrabiny Ciano,i maejgrupce przy barze otaczajcej Mon Williams, Noela Cowarda i Eddiego Bismarcka. Od czasu do czasuwstawa i lekkim ukonem zaprasza do taca Elisabett Moretti bd Marit Guglielmi, CyprienneCharles- Roux, Eyleen Branca czy Gioi Caetani,a potem, midzy jednym a drugim tacem, wraca donaszego stolika i siada ocierajc v chustk spocone czoo. Umiecha si, ale by to umiech znudzony i jakby zalkniony. Mia na sobie biae pcienne spodnie, wskie i przykrtkie, i niebieski wenianytrykocik wedug mody lansowanej w owym sezonie przez Gabrielle Robilant. Marynark zdj i zawies i na oparciu krzesa. Nigdy przedtem nie widziaem go ubranego tak niedbale. Z przykrym

    zdumieniem obserwowaem bia plam widniejc na jego ciemieniu, podobn do sporej tonsury.Wydawa si bardzo postarzay. Nawet jego gos si postarza, zatraci jasno, sta si ochrypy,gardowy.

    Mikki bezwad i nuda daway si odczu w kadym jego ruchu, nawet w umiechu, do niedawna takdziecicym,w spojrzeniu duych czarnych oczu; czuem co na ksztat litoci dla tego modego ksicia o wygldzie smutnym i upokorzonym, starzejcego si tak pokornie agodn rezygnacj. Mylaemsobie, e my wszyscy we Woszech postarzelimy si przedwczenie i e taki sam bezwad, taka samanuda odbija si w ruchach, umiechu i spojrzeniu kadego z nas. e nie ostao si we Woszech nicczystego, nic naprawd modego. W przedwczesnych zmarszczkach i ysinie,w martwej cerze

    modego ksicia dawao si wyczyta oznaki wsplnego nam wszystkim losu. Czuem, e wadaj nim jakie bolesne i upokarzajce myli, e zdemoralizowaa go niewola - bo i on take by przecieniewolnikiem. Ta wiadomo, ze i on rwnie jest niewolnikiem, pobudzaa mnie do gorzkiegomiechu.

    Nie by to ju ten bkitny ksi przejedajcy ulicami Turynuz serdecznym umiechemczerwonych, dumnych ust, t en prince charmant, ktry pojawia si w drzwiach zaprzyjanionychdomw u boku ksinej Piemontu, przybywajc na obiady i bale wydawane na cze modej paryprzez turysk arystokracj; a bya to para doprawdy urocza, przyjemnie byo widzie ich razem;

    je mu troch przeszkadzaa zbyt ciasna lubna obrczka, ona spogldaa na inne mode kobiety

    odrobin chmurnie i nieufnie, a jej milczcy wdzik nie umia ukry czajcej siw tym spojrzeniuzazdrosnej podejrzliwoci.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    16/290

    Ona take, ksina Piemontu, kiedy j ostatni raz spotkaem, wydaa mi si smutna i zalkniona. Jakeinna od tej, ktr zobaczyem po raz pierwszy na balu w Turynie biao ubran, sodk i promienn. Byto jeden z pierwszych jej balw po lubie i po przybyciu do Woch. Kiedy wesza, zdawao si, eprzenika w gb nas samych, niby tajemny wymarzony obraz. Tak bardzo odmienna od tej, ktrspotykaem pniej we Florencji czy w Forte dei Marmi, czy na Capri, wrd skai grot Piccola Marina.Bo wtedy wyczuwao si juw niej jakie aosne upokorzenie.

    Spostrzegem to pierwszy raz przed paru laty na Lazurowym Wybrzeu. Siedziaem pewnegowieczoru z paroma przyjacimi na terenie Montecarlo Beach, nie opodal pywalni. Na scenieteatrzyku na wolnym powietrzu unosi si i opada rytmicznie rwniutki rzd ng synnego zespouGirls z Nowego Jorku. Wieczr by ciepy, morze spao spokojnie pord ska. Koo pnocy zjawiasi ksina Piemontu w towarzystwie hrabiego Gregoria Calvi di Bergolo; po chwili posaa Calviego,eby nas zaprosi do jej stolika. Ksina milczaa, przygldaa si przedstawieniu zamylonymwzrokiem. Orkiestra graa Stormy Weather i Singing in the Rain . W pewnej chwili ksinaodwrcia si w moj stron i spytaa, kiedy Wrc do Turynu. Odpowiedziaem, e nie wrc doWoch, dopki co si nie zmieni. Popatrzya na mnie przecigle, milczco, smutno.

    - Pamita pan ten wieczr w Vence? - zapytaa nagle.

    (Kilka dni przedtem uda em si pewnego wieczora do Vence, by dwom modym Amerykankom,gonym w owym czasie na cae Lazurowe Wybrzeez racji jakich swoich witych tacw,przekaza pozdrowienia od Rogera Cornaza, francuskiego tumacza powieci D. H. Lawrence'a. Dwiete amerykaskie dziewoje mieszkay razem, we dwie tylko, w maym starym domku. Byy bardzoubogie, ale wydaway si szczliwe. Modsza bya bardzo podobna do Rene Vivien. Oznajmiy mi, etego wanie w ieczora oczekuj u siebie ksinej Piemontu. Podczas gdy ta modsza, ukryta za

    zakurzon kotar, przygotowywaa si do taca (jej przyjacika wybieraa tymczasem pyty i przygotowywaa gramofon), wesza ksina Piemontu z Gregoriem Calvii paru innymi. Z pocztkunie zauwayem w jej wygldzie adnej zmiany, ale ju po chwili zaczem zdawa sobie spraw, e i w n iej take daje si wyczu jakie upokorzenie, dostrzec co przekwitego.W marnie owietlonympokoju, nisko sklepionym, podobnym do groty, na czym w rodzaju malekiej estrady z desekczciowo obcignitych jak tkanin, a czciowo przykrytych papierem, moda Amerykankapodobna do Ren e Vivien zacza taczy. By to biedniutki taniec, rozczulajco dmod , do ktregonatchnieniem bya, wedle sw przyjaciki, ktraz pieni Safony. Z pocztku tancerka zdawaa sipon czystym ogniem, jej jasne oczy lniy jak bkitne pomyki, ale bardzo prdko opanowao jzmczenie i nuda. Przyjacika wodzia za ni spojrzeniem czuymi wadczym zarazem, nie przestajcmwi co ksinej o tacach obrzdowych, o Platonie, o posgach Afrodyty. Tancerka poruszaa si powoli na ciasnej estradzie, w czerwonawym wietle dwch lamp osonitych abaurami z fiokowego atasu, unoszc to jedn, to drug nog w rytm ochrypego gosu gramofonu; towznosia ramiona splatajc donie nad gow, to znw pozwalaa im opa wzdu bokw w geciezupenego oddania. A wreszcie zatrzymaa si, skoniai powiedziaa z dziecic szczeroci: Je suisfatigue - Jestem zmczona - usiada na poduszce. Przyjacika obja j ramionami, nazywaapetite chrie i zwracajc si do ksinej Piemontu pytaa:

    - N'est-ce pas qu'elle est marveilleuse, isn't she? - Cudowna jest, nieprawda

    - Wie pian, o czym mylaam tamtego wieczora patrzc na taniec tej modej Amerykanki? - zwrciasi do mnie ksina. - Mylaam sobie, e jej ruchy nie s czyste. Nie chc przez to powiedzie, e byy

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    17/290

    zmysowe czy bezwstydne; ale bya w nich pycha. Nie, nie byy czyste. Zastanawiam si czsto,dlaczego dzisiaj tak trudno jest by czystym. Nie sdzi pan, e powinnimy mie wicej pokory?

    - Podejrzewam - odparem - e taniec tej Amerykanki posuy pani tylko jako pretekst i e naprawdma pani co innego na myli.

    - Tak, moe i mam co innego na myli - przyznaa. Zamilka na chwil,a potem powtrzya: - Niesdzi pan, e powinnimy mie wicej pokory?

    - Powinnimy mie wicej godnoci- odpowiedziaem - wicej szacunku dla samych siebie. Ale moepani ma racj: tylko pokora moe nas podwign z tej otchani upokorzenia, w jak popadlimy.

    - Moe wanie to chciaam powiedzie - rzeka ksina Piemontu nisko pochylajc gow. - Jestemychorzy na pych, a pycha nie wystarcza do podwignicia nas z upokorzenia. Nasze czyny ani naszemyli nie s czyste.- I dodaa, e kiedy przed kilku miesicami na jej yczenie wystawiono w paacukrlewskim w Turynie Orfeusza Monteverdiego dla szczupego grona przyjaci i znawcw, w ostatniej chwili przed rozpoczciem opanowao j uczucie zaenowania, jakby wstydu. Wydao jejsi, e jej intencja nie jest czysta. e moe to tylko gest pychy?

    - Ja take byem tego dnia w paacu krlewskim i czuem si nieswojo, cho nie rozumiaem dlaczego.Moliwe, e dzisiaj Monteverdi brzmi we Woszech faszywie. Ale to doprawdy szkoda, e pani,ksino, niepotrzebnie wstydzi si rzeczy, ktre przynosz tylko zaszczyt jej inteligencjii gustom. Jesttyle innych powodw, dla ktrych wszyscy, i pani take, powinnimy si rumieni.

    Ksina Piemontu wydawaa si bardzo moimi sowami zmieszana, widziaem, e si lekkozaczerwienia. Zrobio mi si przykro, ew taki sposb do niej przemawiaem i e j moe obraziem.

    Ale po chwili odezwaa si bardzo mile, e chciaaby ktrego ranka wybra si do Vence na grbLawrence'a ( Kochanek Lady Chatterley by w owym czasie bardzo czytany i wszechstronniedyskutowany). Na to ja opowiedziaem jej o mojej ostatniej bytnoci u Lawrence'a. Przyjechaem doVence pno wieczorem; cmentarz by zamknity, dozorca spa ju i nie zgodzi si wstaz ka,twierdzc, e cmentarze w nocy s do spania. Wic tylko, przycisnwszy gow do sztachet bramy,usiowaem dojrze w ciemnociach, lekko wysrebrzonych ksiycem, prosty i skromny grbozdobiony prymitywn mozaik z kolorowych kamykw przedstawiajc feniksa, ptakaniemiertelnego, ktrego Lawrence yczy sobie mie wyobraonego na grobie.

    - Uwaa pan, e Lawrence by czystym czowiekiem?- zapytaa ksina Piemontu.

    - By czowiekiem wolnym- odpowiedziaem.

    Pniej, egnajc si ze mn, ksina powiedziaa cicho,z akcentem smutku, ktry mnie zaskoczy:

    - Dlaczego nie wraca pan do Woch? Prosz nie traktowa moich sw jak wyrzut; to tylkoprzyjacielska rada.

    Dwa lata pniej wrciem do Woch: aresztowano mnie, zamknito w wizieniu Regina Coeli,skazano bez rozprawy sdowej na pi lat. W wizieniu rozmylaem nad tym, e ksin Piemontutake owadn gboki smutek narodu woskiego, e ona take yje w upokorzeniu powszechnej

    niewoli, i wdziczny jej byem za ten smutny, niemal czuy akcent, jaki dosyszaem wwczasw jejsowach.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    18/290

    Ostatni raz spotkaem j niedawno w Neapolu, w hali dworcowej, wkrtce po nalocie. Ranni leeli naustawionych rzdam i noszach w oczekiwaniu na sanitarki. Twarz ksinej bya miertelnie blada, alenie bya to tylko blado wywoana lkiem i niepokojem, lecz co gbszego, bardziej tajemniczego.Wychuda, oczy miaa podkrone, na skroniach wykwita leciuteka biaa siateczka zmarszczek.Zagas ju ten czysty blask, ktry bi od niej, kiedy przybya pierwszy raz do Turynu, kilka dni po lubie z ksiciem Humbertem. Poruszaa si wolniej, powanie, wydawaa si dziwnie przywida.Spostrzega mnie, przystana, eby si ze mn przywita, i zapytaa, z jakiego frontu wracam.

    - Z Finlandii - odpowiedziaem.

    Popatrzya na mnie i rzeka:

    - Wszystko si skoczy dobrze, zobaczy pan, nasz nard jest nadzwyczajny.

    Zaczem si mia i miaem ochot powiedzie jej: Przegralimy ju wojn, wszyscy przegralimywojn, pani take, ksino.

    Ale powstrzymaem si i powiedziaem tylko:

    - Nasz nard jest bardzo nieszczliwy.

    A ona odesza swoim niepewnym, powolnym krokiem i znikna w tumie.

    Wszystko to chciaem powiedzie ksiciu Eugeniuszowi, milczaem jednaki tylko umiechnem si nawspomnienie modej pary ksicej.

    - Lud woski bardzo ich kocha, prawda?- zapyta ksi Eugeniusz.I zanim zdyem odpowiedzie:.

    Tak, lud bardzo ich kocha (powinien bym odpowiedzie zupenie inaczej, ale zabrako mi odwagi),doda, e ma wiele listw Umberta (powiedzia wanie tak: Umberta ), e akurat je porzdkuje i zamierza wyda drukiem; a ja nie wiedziaem, czy mwio krlu Humbercie, czyo ksi ciu Piemontu.Na koniec zapyta, czy to imi pisze si po wosku Humberto, przez h.

    - Bez h - odpowiedziaem. I mia mi si chciao na myl, e ksi Piemontu jest takeniewolnikiem, jak kadyz nas, nieszczsnym niewolnikiem w koronie i z piersi okryt krzyamiimedalami. Mylaem, e i on jest biednym niewolnikiem, i miaem si. Wstyd mi byo tego miechu,ale miaem si mimo to.

    W pewnej chwili zauwayem, e spojrzenie ksicia Eugeniusza zwraca si powoli ku jednemu z pcien rozwieszonych na cianach. By to w synny obraz P balkong , ktry namalowa w Paryu w latach swojej modoci, okoo roku 1888. Moda kobieta, pani Celsing, wychyla si przez porczbalkonu ponad jedn z ulic odchodzcych promienicie od placu toile. Brunatna plama suknio refleksach zieleni turkusu, ciepa zocisto wosw przycinitych kapelusikiem takim samym, jakienosz kobiety na obrazach Maneta i Renoira, odcina j si mocno na tle przejrzystej bieliszarorowych odcieni fasad domw oraz wilgotnej zieleni drzew. Pod balkonem przejeda powz,czarny fiakr; ko widzianyz gry wyglda jakz drewna: sztywny i chudy, nadaje delikatnej, spokojnej

    ulicy paryskiej akcent dziecinnej zabawy. Rwniei konie o mnibusu nadjedajcego od Strony toilewygldaj jak wieo polakierowane, pokryte t sam lnic emali; co licie kasztanw. Podobne

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    19/290

    s do konikw karuzeli na prowincjonalnym kiermaszu (wszystko na tym obrazie ma delikatny kolorprowincji - drzewa, domy, niebo nad dachami; niebo jest jeszcze verlainowskie, a zarazem ma ju coz Prousta).

    - Pary by wtedy bardzo mody - rzek ksi Eugeniusz stajc przed obrazem. Patrzc na pani

    Celsing wychylonz balkonu, mwi cicho, jakby troch zawstydzony, o tym swoim modym Paryu, oPuvis de Chavannes, o swoich p rzyjacioach-malarzach, jak Born, Wehlberg, Cederstr m, Arsenius,Wennerberg, o swoich szczliwych latach. Pary by wtedy bardzo mody. By to Pary madame deMorienval, madame de Saint- Euverte, duchesse de Luxembourg (a take madame de Cambremer i modego markiza de Beausergent), owych Proustowskich bogi, ktrych spojrzenia rozpalay w gbokociach widowni des feux inhumains, horizontaux et splendides , owych biaych bstw odzianych w biae kwiaty, puszyste jak skrzyda, ni to pirka, ni to patki kwietne, jak kwiatykwitnce w gbinach morskich, ktre przemawiay z cudownym wyrafinowaniem rozmylnejoschoci, w stylu Merim ego czy Meilhaca, do pbogw z Jockey Clubu,w klimacie Fedry Racine'a. Pary markiza de Palancy, ktry przemyka siw przejrzystym mroku loy niby ryba zaszyb akwarium I by to take Pary placu du Tertre, pierwszych kawiar Montparnasse'u, ParyCloserie des Lilas . Toulouse-Lautreca, La Goulue i Valentina le D soss .

    Miaem ch przerwa ksiciu Eugeniuszowi pytaniem, czy widzia kiedy, jak ksi de Guermanteswchodzi do loy i gestem nakazuje siada morskim witym potworom snujcym si w gbi groty;chciaem go poprosi, eby mi opowiada o kobietach piknych i lekkich jak Diana , o elegantachrozprawiaj cych w owym jargon ambigu Swanna i pana de Charlus, i ju- ju miaem si do niegozwrciz pytaniem, ktre od duszej chwili cisno mi si na usta: Zapewne zna pan, ksi, panide Guermantes , kiedy ksi Eugeniusz odszed od swego obrazui odwrcony twarz ku gasncemuwiatu zachodu zdawa si wyania z ciepego i wonnego cienia strony Guermantes (ktryobejmowa i jego take), przechodzi na drug stron szyby akwarium, sam take podobny do

    jednego z owych monstres marins et sacrs . Zasiadszyw fotelu w gbi pokoju, moliwie najbliejbalkonu pani Celsing, zacz mwi o Paryuw taki sposb, jakby w Pary byw jego oczach malarza jedynie barw, wspomnieniem i tsknot za barw (te rowoci, te szaroci, te zielenie, teprzymglone bkity). Moe Pary by dla niego tylko snem? Moe jego wspomnienia wzrokowe,obrazy jego paryskiej modoci, odarte z wszelkich elementw dwikowych, yyw jego pamicisame przez si, poruszay si, rozjaniay, od fruway w dal, comme les monstres ail s de lapr histoire 5. Nieme obrazy owego modzieczego, dalekiego Parya waliy siw gruzy przed jegooczyma i ta ruina szczliwego wiata jego modoci nie zakcaa czystoci ciszy adnym wulgarnym

    dwikiem.

    Kiedy, chcc strzsnz siebie smtny czar tego gosu i obrazw przeze wywoanych, podniosemoczy i ponad drzewami parku spojrzaem na domy Sztokholmu, szare jak popi w gasncych blaskachzachodu, zobaczyem daleko, nad paacem krlewskim, nad kocioami Gammla Staden szerokorozcignite turkusowe niebo, powoli mroczniejce, podobne do nieba Parya; niebo proustowskie z papier gros bleu , ktre z okien mojego paryskiego mieszkania przy placu Dauphine widziaem naddachami rive gauche , nad iglic Sainte-Chapelle, nad mostami na Sekwanie, nad Luwrem;przygaszon czerwie, ciep rowo, szary bkit chmur, subtelnie powizane z przydymionczerni upkowych dachw. Poczuem lekkie cinicie serca i pomylaem, e moe ksi Eugeniusz

    5 Jak skrzydlate potwory czaswprzedhistorycznych.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    20/290

    to take jedna z postaci Du ct de Guermantes , kto wie, moe jedna z osb, ktre kojarz si z nazwiskiem Elstir ? I ju miaem wypowiedzie to, co od duszej chwili cisno mi si na usta, jumiaem poprosi drcym gosem, eby mi opowiedzia o niej, o madame de Guermantes, kiedyksi Eugeniusz umilk. Po dugiej chwili ciszy, kiedy zdawa si zbiera troskliwie obrazy swojejmodoci, za zason przymknitych powiek, nagle zapyta, czy byem w Paryu podczas wojny.

    Nie miaem ochoty mu opowiada; czuem co w rodzaju bolesnego zaenowania, nie chciaem munic mwi o Paryu,o moim modym Paryu. Potrzsnem gow powolnym ruchem, patrzc mu w oczy. A potem powiedziaem:

    - Nie, nie byem w Paryu od pocztku wojnyi nie chc tam wraca, dopki trwa wojna.

    Obrazy dawnego Parya pani Guermantes i ksicia Eugeniusza zaczy zasnuwa po trochu przedmymi oczyma obrazy inne; bolesne i drogie obrazy Parya modszego, bardziej zmconego,niespokojnego, smutniejszego moe. Jak twarze przechodniw wyaniajce si z mgy za szybami

    kawiarni, pojawiy siw mojej pam ici twarze Albertyny, Odetty, Roberta de Saint-Loup,modziecw przemykajcych si za plecami Swannai pana de Charlus, nacechowane zmysowoci,pitnem alkoholu i bezsennych nocy, twarze postaci Apollinaire'a, Matisse'a, Picassa, Hemingwaya,bkitne i szare zjawy Paula luarda.

    - Widziaem niemieckich onierzy we wszystkich miastach Europy- powiedziaem - ale w Paryuwidzie ich nie chc.

    Ksi Eugeniusz zwiesi gow na pieri szepn cicho:

    -- Paris, hlas!

    Nagle unis twarz, przeszed powoli przez pokj, zbliy si do portretu pani Celsing. Wychylona z balkonu moda kobieta patrzy na bruk uliczny, wilgotny od jesiennego deszczu, patrzy na konia u fiakra i konie omnibusu koyszce gowami pod zielonym listowiem drzew, lekko juprzychwyconych przez pierwszy pomie jesieni. Ksi Eugeniusz podnis rk, przesun dugimibiaymi palcami po fasadach domw, po niebie nad dachami i po drzewach; pieci powietrze Parya i barwy Parya, owe agodnie przymione odcienie rowe, szare, zielone i niebieskie, wiato Parya,czyste i przejrzyste. Potem odwrci si i spojrza na mnie z umiechem. Zauwayem, e jego oczy swilgotne, a wzdu policzka spywa powoli za. Ksi Eugeniusz otar z zniecierpliwionym ruchem i powiedzia z umiechem:

    - Niech pan nic nie mwi Axelowi Munthe, bardzoo to prosz. To zoliwa bestia. Opowiadabywszystkim, e mnie widzia paczcego.

    II. Wo ojczyzny

    Po widmowo przejrzystym, nie koczcym si letnim dniu bez witwi zmierzchw wiato zaczynaopo trochu traci swoj modzieczo, na twarzy dnia pojawiy si zmarszczki, pierwsze lekkie cienie

    wieczorne gstniay powoli. Zarysy drzew, kamieni, domw, obokw roztapiay siw agodnym

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    21/290

    pejzau jesiennym, podobnym do pejzay Eliasza Martina, majcychw sobie egzaltacj i agodneprzeczucia nocy.

    Nagle rozlego si znowu renie koni z Tivoli.

    - To jest gos zabitej klaczy z Aleksandrowkina Ukrainie -- powiedziaem do ksicia Eugeniusza.- Togos tej zabitej klaczy.

    Zapada wieczr, odgosy strzelaniny partyzantw dziurawiy ogromny czerwonysztandarzachodniego nieba, powiewajcy nad widnokrgiem w przesyconych pyem podmuchach wiatru.Przybyem dopiero co do tej wioski odlegejo par mil od Niemirowskoje koo Balcy, na Ukrainie.Byo to lato 1941. Chciaem dotrze jeszcze tego dnia do Niemirowskoje, eby tam przespaspokojnie noc. Ale robio si ju ciemno, postanowiem wic zatrzyma siw opuszczonej wioscew gbi jednego z tych jarw, ktre przecinaj od pnocy ku poudniowi niezmierzon rwninpomidzy Dniestrem a Dnieprem.

    Wie nazywaa si Aleksandrowka. W Rosji wszystkie wsie s do siebie podobne, nawetz nazwy.W rejonie Balcy wiele wsi nazywa si Aleksandrowka. Jedna ley na zachd od Gederimowej, na liniikolei elektrycznej do Odessy; inna - o jakie dziewi mil na pnoc od teje Gederimowej. Ta, w ktrej ja zatrzymaem si na noc, bya w pobliu Niemirowskoje, nad rzek Kodym.

    Zostawiem samochd, starego forda, na skraju drogi, pod potem otaczajcym sad, w ktrego gbiwida byo porzdnie wygldajcy dom. Koo drewnianej furtkiw tym pocie leay zwoki konia.Przystanem i przygldaem im si przez chwil. Bya to wspaniaa klacz ciemnorudej maci,z dug

    bia grzyw. Leaa na boku, tylne nogi zanurzone miaaw kauy. Pchnem furtk, przeszedem sad i nacisnem rk drzwi, ktre otwary si skrzypic. Dom by opuszczony. Podogi izb zarzucone byypapierami, som, gazetami, odzie. Szuflady powycigane, szafy rozwarte, pociel na kachrozrzucona. Nie by to z pewnoci dom chopa; moe raczej yda. Na kuw pokoju, ktrywybraem, eby w nim przenocowa, lea rozpruty i spldrowany materac. Za to szyby w oknie byycae. Byo ciepo. Burza idzie - pomylaem zamykajc okno.

    W niepewnej powiacie zmierzchu lniyw sadzie wielkie oczy sonecznikwo dugich zocistychrzsach. Patrzyy na mnie zdumione, chwiejc gowami na wietrze, wilgotnym ju od zbliajcego sideszczu. Drog przechodzili rumuscy onierze, kawalerzyci; wracali od wodopoju, prowadzc za

    uzdy jasnogrzywe konie o penych brzuchach. Mundury piaskowej barwy tworzyy w ciemnocitawe plamy podobne do wielkich owadw niezdarnie poruszajcych si w gstym, lepkimpowietrzu przedburzowym. te konie szy za nimi wzbijajc oboki kurzu.

    Miaem jeszcze troch chleba i sera w plecaku, zabraem si wic do jedzenia, chodzc tam i napowrt po pokoju. Zdjem buty i chodziem boso po pododze ubitej z gliny, po ktrej wdrowaykolumny duych czarnych mrwek. Czuem, jak mrwki wpezaj na moje stopy, wa pomidzypalce, robi wyprawy badawcze a w okolice kostek. Byem miertelnie znuony, nie miaem siynawet rozgryza jedzenia, szczki i zby miaem obolae zmczeniem. Rzuciem siw kocu na ko i zamknem oczy, ale sen nie przychodzi. Raz po raz odzyway siw ciemnociach dalekie odgosy

    strzaw; to strzelali partyzanci ukryciw zbou albo w sonecznikach, ktrych plantacje pokrywajca ogromn rwnin ukraisk, w jedn stron po Kijw, w drug po Odess. W miar jak gstniaa

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    22/290

    ciemno nocy, z zapachem zi i sonecznikw miesza si coraz silniejszyi przenikliwszy odrkoskiego cierwa. Nie mogem spa. Leaem na kui oczy miaem zamknite, ale nie mogemzasn, tak mocno tkwio mi w kociach zmczenie.

    Nagle wo zabitej klaczy wesza do pokoju, stanaw progu. Czuem, jak ta wo na mnie patrzy. To

    ta zabita klacz - mylaem w pnie. Powietrze byo tak cikie jak weniana kodra, naadowaneburz zdawao si przytacza somiane dachy wioski, drzewa, zboe, pokryte kurzem drogi.Chwilamisycha byo szum rzeki niby szelest bosych stp na trawie. Noc bya czarna, gstai lepka jak ciemnymid. To ta zabita klacz - mylaem.

    Z oddali, ponad polami, dochodzi skrzyp wozw, owych rumuskich caruzze na czterech koach,zaprzonych w chude, kosmate koniki i cigncych za wojskiemz zapasami amunicji, odzieyi bronipo dugich, bez koca traktach Ukrainy. Syszc daleki skrzyp wozw mylaem sobie, e oto tamartwa klacz przywloka si a na prg pokojui teraz od progu na mnie patrzy. Nie wiem, nieumiabym powiedzie, skd mi si wzia ta myl, e zabita klacz przysza na prg mego pokoju.

    Byem miertelnie zmczony, pogrony w pnie, nie potrafiem rozplta wasnych myli, byo tak, jakby ciemno, gorco i wo padliny napeniy pokj czarnym, lepkim botem, w ktre zagbiam sicoraz bardziej, coraz sabiej si bronic. I nie wiem te, skd mi si wzia myl, e moe klacz nie jestzupenie martwa, tylko ranna, e w tej ranionej czci ju gnije, ju si rozkada,a jednak j eszcze yje,podobnie jak ci jecy, ktrych Tatarzy zwizuj ywcemz trupami, brzuchem do brzucha, twarz dotwarzy, dopki martwy nie pore ywego. Wo padliny staa najwyraniej w drzwiach i patrzya namnie.

    Nagle poczuem, e si przyblia, e staje przy moim ku. Precz! Precz! - krzyczaem najpierw porumusku Merge! Merge! A potem pomylaem, e moe ta martwa klacz nie bya rumuska,

    tylko rosyjska, i krzyczaem: Paszo! Paszo! Wo zatrzymaa si. Ale po chwili znowu zacza sipowoli do mojego ka przyblia. Przeraony chwyciem pistolet, ktry miaem przy sobie wsunitypod materac, poderwaem si na ku i nacisnem guziczek elektrycznej latarki-

    Pokj by pusty, na progu nie byo nikogo. Wstaem z ka, boso podszedem do drzwi i wyjrzaem zaprg. Za drzwiami bya tylko noc. Wyszedem do sadu. Soneczniki szeleciy cicho na wietrze. Burzaczaia si nad widnokrgiem, podobna do olbrzymiego czarnego puca, oddychajcego z wysikiem.Wzdte, puste, olbrzymie puco. Widziaem, jak niebo rozdyma si i kurczy, widziaem, jak niebooddycha, te jak siarka byski przecinay to gigantyczne puco, rozjaniajc na krciutk chwilrozgazienia jego naczy i pcherzykw. Pchnem drewnian furtk i wyszedem na drog. Martwa

    klacz leaa nadal nogami zanurzona w wodzie, z gow na skraju pylnej drogi Brzuch miaa wzdty,spkany, oko szeroko rozwarte, wilgotne i wypuke. Jasna grzywa zakurzona, polepiona zakrzepkrwi i botem, sterczaa sztywno jak koskie grzywy na hemach antycznych wojownikw. Usiademna brzegu drogi, plecami oparty o pot. Jaki czarny ptak odfrun powolnym, bezgonym lotem.Deszcz by tu-tu. Po niebie przelatyway niewidzialne podmuchy, oboki kurzu unosiy si nad drog z przecigym, cichym powistem, ziarnka piaskub iy mnie po twarzy, po ustach, pezay mi wewosach jak mrwki. Tak, deszcz by tu-tu. Wszedem do domu i rzuciem si na ko. Bolay mnieramiona i nogi, byem cay mokry od potu. I nagle zasnem.

    Tymczasem odr padliny przybliy si znowui zatrzyma si u drzwi. Nie byem zupenie rozbudzony,

    oczy miaem jeszcze zamknite, ale czuem, e ten odr patrzy na mnie. By to tusty, mdy fetor,lepki, grzski, ty,z plamami ziel eni. Otworzyem oczy, witao wanie. Pokj spowity by

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    23/290

    w pajczyn niewyranych biaawych przebyskw, przedmioty wyaniay siz mroku powoli, jakieznieksztacone i wyduone, jak gdyby wycigane przez wsk szyjkz butelki. Midzy drzwiami a oknem staa szafa; koysay siw niej puste wieszaki. Wiatr porusza firank w oknie. Na pododze z ubitej gliny walay si podarte papiery, szmaty, niedopaki papierosw. W papierach szeleci wiatr.

    Nagle odr padliny wtargn znw do pokoju i w drzwiach ukaz a si rebaczek. By chudyi sier miazmierzwion. Bi od niego fetor rozkadu koskiej padliny. Wpatrywa si we mnie sapic cicho.Podszed do ka, wycign szyj, obwcha mnie. Cuchn okropnie. Kiedy poruszyem si, ebyspuci nogiz ka, odwrci si gwatownie, uderzy bokiemo szaf i uciek rc aonie.Wcignem buty i wyszedem na drog. rebaczek lea na ziemi obole martwej klaczy. Nie spuszczaze mnie wzroku.

    - Asculta! Suchaj!- zawoaem rumuskiego onierza przechodzcego z kubem wody. Powiedziaemmu, eby si zaopiekowa rebaczkiem.

    - To syn tej zabitej klaczy - powiedzia onierz. - Tak - powtrzyem - to syn tej zabitej klaczy.

    rebaczek patrzy wci na mnie ocierajc si grzbietemo padlin. onierz zbliy si doniegoi pogadzi po szyi.

    - Trzeba go zabra od matki, zgnije razem z ni, jeeli tu zostanie; bdzie wam suy za maskotk w szwadronie - powiedziaem.

    - Tak - przywtrzy onierz- tak, biedne z wierz. Bdzie przynosi szczcie szwadronowi.- Mwic

    to zdj pasek od spodni i zaoy na szyj rebaka, ktry najpierw nie chcia wsta,a potem zerwa sigwatownie i zapar nogami z aosnym reniem, wykrcajc goww stron martwej matki. onierzpocign rebi za sob i ruszy ku obozowiw lesie. Staem chwil patrzc za nimi, potemotworzyem drzwiczki wozui wczyem motor. Ale przypomniao mi si, e zostawiem plecak.Wszedem wic jeszcze raz do domu, wziem plecak, kopniciem zamknem drzwi, wsiadem dowozu i ruszyem w stron Niemirowskoje.

    Rzeka lnia dziwniew biaawym brzasku. Niebo, jeszcze ciemne, wygldao jako zimowo. Wodamarszczya siw podmuchach wiatru, tumany kur zu mkny nisko nad horyzontem, gste i czerwonawe, niby oboki, ktre ucieky z poaru. Ptactwo wodne w przybrzenych trzcinachkrzyczao ochrypymi gosami, stada dzikich kaczek zryway si do lotu, opadayi egloway powoli w gstwinie trzcin wstrzsanych ostrym dreszczem poranku. I wszdzie unosi si odr zgnilizny, odrrozkadu.

    Raz po raz napotykaem dugie szeregi rumuskich wozw wojskowych. onierze szli przy gowachswoich koni gawdzc gono i miejc si, inni znw spali skuleni na workachz chlebem, naskrzynkach z amunicj, na stosach opat i kilofw. I wszdzie czuem ten odr rozkadu. Wzdubrzegw rzeki i na piaszczystych wysepkach widniejcych porodku nurtu trzciny faloway miejscamigwatownie, jakby zwierz dziki skry si tamw popiechu, czujc zbliajcych si ludzi.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    24/290

    - Szczury! Szczury! - woali onierze, chwytali karabinyz wo zw albo zsuwali jez ramion i strzelaliw gstwin oczeretw. Wtedy tu i wdzie spord trzcin wybiegaa, kulejc, padajc i podnoszc si, jaka rozczochrana dziewczyna, to znw mczyznaw dugiej czarnej kapocie albo dziecko. Byli toydziz pobliskich wsi, ktrzy ucieklii ukrywali siw nadrzecznych trzcinach.

    Gdzie na bagnistym terenie midzy drog a rzek zobaczyem przewrcony czog radziecki. Lufadziaka sterczaa z wieyczki, klapa bya otwarta, wszystko dziwacznie skrcone wskutek wybuchupoci sku. Wida byo rami ludzkie wystajcez muu, ktry dosta si do wntrza czogu. Padlinaczogu. Czu j byo olejemi benzyn, przypieczonym lakierem i elazem, spalon skr. Dziwacznyzapach. Nowa wo nowej wojny. Ten pady czog budzi we mnie lito, ale zupenie innego rodzajuni ta, jak czuem na widok padego konia. To bya martwa maszyna, maszyna w stanie rozkadu.Zaczynaa ju cuchn. elazne cierwo unurzanew bocie.

    Zatrzymaem wz, zszedem na brzeg bagniska i zbliyem si do czogu. Ujem rami czogisty,prbowaem wycign go na zewntrz. Ale mu trzyma go mocno i nie puszcza. Trudno mi byo

    wydoby go wasnymi siami,w kocu jednak poczuem, e opr zela i zobaczyem, jakz botawyania si po trochu gowa. Przesunem rk po tej twarzy, cignem mask muu, spod ktrejukazaa si twarz drobna i szara, o czarnych brwiach i czarnych oczach. By to Tatar, tatarski czogista.Prbowaem wydoby go zupenie, ale rycho musiaem zrezygnowa, mu by ode mnie silniejszy.Odszed em wic, wsiadem do wozu i ruszyem dalej, w kierunku wielkich chmur dymu unoszcychsi w gbi rwniny, nad bkitn lini lasu.

    Tymczasem soce wznosio si coraz wyej nad zielonym widnokrgiem, ochrype gosy ptakwbrzmiay coraz ostrzej, coraz ywiej. Soce biow bagienn paszczyzn jak mot w pyt lanegoelaza. Po wodzie przebiegao drenie i dugi dwik, rodzaj metalicznej wibracji, rozchodzi si po

    powierzchni staww, tak jak dwik skrzypiec przebiega dreniem po skrze wzdu ramieniaskrzypka. Po obu stronach drogi, na polach, wida byo gdzieniegdzie poprzewracane maszyny,porzucone czogi poskrcane przez wybuchy. Ale ani jednego czowieka, nic ywego; nie byo nawettrupa ludzkiego czy koskiego. Na przestrzeni wielu mil wokoo wida byo tylko martwe elastwo.Padlina maszyn, setki aosnych stalowych cierw. Wo zapleniaego elastwa bia z pl i zalewisk.Gdzie porodku stawu stercza z muu kadub samolotu. Wida byo wyranie swastyk, to byMesserschmitt. Wo rozkadajcej si stali wzia gr nad woni czowieka i konia, t wonidawnych wojen; nawet zapach zboa i sodki, ostrawy zapach sonecznikw tony w tamtymzowrogim fetorze przepalonego elaza i stali, martwych maszyn. Tumany pyu, ktre wiatrprzywiewa z najdals zych kresw niezmierzonej rwniny, nie niosyz sob zapachw substancjiorganicznych, tylko wci wo opikw elaznych,a w miar jak zagbiaem si w t rwnin i przybliaem do Niemirowskoje, odr elastwa i benzyny nasila si w przesyconym kurzempowietrzu; zdawao si, e nawet trawa wydaje ten silny i odurzajcy zapach benzyny, jak gdybywonie ludzkie, zwierzce i rolinne, zapachy traw i bagna, zostay pokonane przez w fetor benzyny i przepalonego elastwa.

    Niedaleko Niemirowskoje musiaem si zatrzyma. NiemieckiFeldgendarm, z byszczc mosinblach, zawieszon na acuszku na piersi i podobn do ogromnego orderu, da mi znak , ebymstan. Verboten . Dalej jecha nie mona. Nein, nein, nein . Skrciem wicw poprzeczn drog,zwyk poln, chcc dotrze jak najbliej celu, chciaem zobaczy ten rosyjski worek , na ktryNiem cy natknli si w swoim marszu i teraz okrali go ze wszystkich stron. Pola, rowy, wsie

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    25/290

    i kochozy pene byy wojsk niemieckich. Wszdzieverboten . Wszdzie zurck. Po d wieczrzdecydowaem si zawrci. Szkoda byo traci czas; na bezowocne prby przedostania si. Lepiejzawrci do Balcy, prbowa posun si na pnoc, w stron Kijowa.

    Ruszyem wic znowuw drog i po dugiej jedzie zatrzymaem si w opuszczonej wsi, eby przegry

    troch mojego suchego chleba i sera. Ogie strawi wikszo domw. Dziaa huczay za moimiplecami, gdzie w poudniowo-zachodniej stronie. Dokadnie z tyu. Na cianie jednego z domwwidnia wymalowany wielki szyldz sierpem i motem. Wszedem, by to jaki radziecki urzd. Duyplakat z wizerunkiem Stalina wisia na cianie. Jaki onierz rumuski napisa pod nim owkiemAiurea! , co znaczy A jake! Stalin na plakacie sta na pagrku, w gbi widniay czogii kominyfabry czne, pod niebem upstrzonym caymi stadami samolotw. Po prawej stronie z czerwonegooboku wyrasta olbrzymi kombinat metalurgiczny z mnstwem dwigw, stalowych mostw,kominw, wielkich zbatych k.U dou wydrukowane byo wielkimi literami: Ciki przemys ZSRRwytwarza bro dla Armii Czerwonej. Pod tym napisem widnia drugi, nagryzmolony owkiem porumusku: Aiurea !, co znaczy A jake!

    Usiadem na biurku zarzuconym papierami, peno papierw leao te na pododze pomieszanych z odzie, ksikami i propagandowymi broszurami. Mylaem o martwej klaczy lecej przeddomem, w ktrym spdziem noc we wsi Aleksandrowka,o tej aosnej, samotnej padlinie koskiejna skraju drogi, pord mnstwa martwych maszyn - stalowej padliny. Mylaem o aosnym,samotnym odorze martwej klaczy, przytoczonym przez odr przepalonego elastwa i benzyny, tennowy odr nowej wojny maszyn. Mylaem o onierzach z Wojny i pokoju , o drogach rosyjskich,usianych rosyjskimi i francuskimi trupami i padym komi. Mylaem o woni martwych ludzii martwych zwierzt. O onierzach z Wojny i pokoju porzuconych ywcem na skrajach drg, oarocznych dziobach krukw. Mylaemo jedzie tatarskiej, o kawalerzystach znad Amuru zbrojnychw uki i strzay, ktrych onierze Napoleona nazywali les Amours , o tych nieznuonych, szybkich i straszliwych jedcach tatarskich, ktrzy wychynwszy naglez lenej gstwiny szarpali tyynieprzyjaciela, o tej starej, szlachetnej rasie jedcw, ktrzy urodzili si i yli wrd koni, ywic sikoskim misem i kobylim mlekiem, odziewajc siw koskie skry, pic pod namiotami z koskiejskry, a na koniec kazali si grzeba konno,w gbokich grobach, w siodle, na grzbiecie swego konia.

    Mylaem o Tatarach z Armii Czerwonej, ktrzy s najlepszymi w Zwizku Radzieckim mechanikami,przodownikami pracy, czoowymi udarnikami i stachanowcami , najlepszym elementem brygadszturmowych radzieckiego przemysu cikiego. Mylaem o Tatarach zCzerwonej Armii, tychnajlepszych kierowcach czogw, najlepszych mechanikachw dywizjach pancernych i lotnictwie.O modych Tatarach, ktrych trzy kolejne piciolatki przeksztaciyz jedcw w mechanikw, z koniuchw w udarnikw zakadw metalurgicznych Stalingradu, Charkowa, Magnitogorska.Aiurea! , co znaczy A jake!, byo napisane owkiem po rumusku pod portretem Stalina.

    Napisa to Aiurea! zapewne jaki chop rumuski, biedny chop rumuski, ktry nigdy nie widzia z bliska adnej maszyny, nigdy nie wkrci ani nie wykrci rubki, nie rozmontowa silnika. Jakibiedny chop rumuski, ktrego marszaek Antonescu, krwawy pies , jak go nazywali jegooficerowie, pchn przemoc do tej wojny, w ktrej chopi walcz przeciwko potnej armiimecha nikw Zwizku Radzieckiego.

    Zbliyem si do portretu Stalina i zaczem oddziera ten kawaek plakatu, na ktrym byo napisaneAiurea! . W tej samej chwili usyszaem odgos krokw na podwrzu. Wyjrzaem przez drzwi.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    26/290

    Przechodzio kilku rumuskich onierzy; zapytali, ktra godzina. Szsta. Multumesc -odpowiedzieli, co znaczy dzikuj, i zaproponowali, ebym napi si z nimi herbaty. Multumesc -podzikowaem i poszedem z nimi. Niedaleko weszlimy do na p zburzonego domu, gdzie innychpiciu czy szeciu onierzy przyjo mnie gocinnie; prosili, ebym usiad,i poczstowali menakciorb de pui, czyli rosoem z kury, i kubkiem herbaty. Multumesc - podzikowaem i zaczlimyrozmawia. onierze powiedzieli mi, e odkomenderowano ich do tej wioski, ale gwne siy ichdywizji znajduj si dalej na prawo,o jakie dziesi mil std. We wsi nie byo ywego ducha. PrzedRumunami przeszli tdy Niemcy.

    - Przed nami byli tu Niemcy - powtrzy ktry z onierzy, jakby si usprawiedliwia. mieli sicichaczem, zajadajc swoj ciorb de pui.

    - Aiurea! - rzekem na to.

    - To prawda - potwierdzi kapral - przed nami byli tu Niemcy. To prawda!

    - Aiurea! - powtrzyem.

    - Domnule capitan - mwi kapral - jeeli mi pan nie wierzy, prosz spyta jeca. My nie niszczymy wsii nie robimy krzywdy chopom. Zaatwiamy tylko ydw. To prawda. Ej, asculta- krzykn obracajcsi w kt izby - czy nieprawda, e przed nami byli tu Niemcy?

    Spojrzaem w stron ciemnego kta i zobaczyem siedzcego na ziemi, plecamiopartego o cianczowieka. Ubrany byw zielonkawy drelich, na ogolonej gowie mia t furaerk, nogi bose.Tatar. Twarz drobna, chuda, szara, byszczca skra mocno nacignita na wydatnych kociachpoliczkowych, oczy czarne, nieruchome, przymglone zmczeniem i moe godem. Mierzy mnie

    obojtnym, nieruchomym wzrokiem, od stp do gw, nie odpowiadajc na pytanie kaprala.

    - Gdziecie go wzili?- spytaem.

    - Siedziaw czogu, tym, co stoi na placu. Czog mia defektw motorze, nie mg si ruszy; ale strzela i strzela. Niemcom si spieszyo, poszli sobiei zostawili nas z tym czogiem Byo ichw rodku dwch.Strzelali do ostatniego naboju. Ten drugi by ju martwy. Musielimy wyway drzwiczki omem. Niechcia si podda. Zosta bez jednego naboju, siedzia cicho, zaczajony tam,w rodku, nie chciaotworzy. Ten drugi, strzelec, nie y. Ten by kierowc. Mamy go odstawi do rumuskiegodowdztwa, do Balcy. Ale tdy ju nikt nie przejeda, kolumny czogw id gwn szos. Ju trzy dni

    nikt nie przejeda. - Czemucie mu zrabowali buty?

    onierze zaczli si bezczelnie mia.

    - Pikne buty - powiedzia kapral. - Prosz spojrze, domnule capitan, jakie buty maj te winie, Ruski.

    Wsta, pogrzeba w worku i wydoby par tatarskich butw z mikkiej skry, bez obcasw.

    - S ubrani lepiej od nas - doda kapral wskazujc na swoje znoszone buty i podarte spodnie.

    - Wida maj lepsz ojczyzn ni wy- powiedziaem.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    27/290

    - Te winie nie maj ojczyzny- rzek kapral. - To bestie.

    - Bestie maj take ojczyzn - ja na to. - Daleko lepsz od naszej. Lepsz od ojczyzny rumuskiej,niemieckiej i woskiej.

    onierze popatrzyli na mnie, nie rozumieli, uliw milczeniu kawaki pui pywajcew ciorb . Kapralodezwa si troch niepewnie:

    - Para takich butw, jak ta, kosztowaaby co najmniej dwa tysice lei.

    onierze kiwali gowami wydymajc usta. Pewnie - mwili - takie buty, jak te, co najmniej dwatysice lei, lekko liczc. I dalej kiwali gowami wydymajc usta. Byli rumuskimi chopami, a rumuscy chopi nie wiedz, co to s maszyny, nie wiedz, e maszyny take maj ojczyzn, enawet buty maj ojczyzn, daleko lepsz od naszej. S chopami, ale nie wiedz, co to waciwieznaczy: by chopem. Ustawa Bratianu daa ziemi chopom rumuskim, tak jakby daa kawaek ziemikoniowi, krowie czy owcy. Wiedz, e s Rumunami i e s prawosawni. Krzycz: Niech yje krl! Krzycz: Niech yje marszaek Antonescu! Krzycz: Precz z ZSRR! Ale nie wiedz ani co to krl, anico to marszaek Antonescu, ani co to ZSRR. Wiedz tylko, e para takich butw, jak te, kosztuje conajmniej dwa tysice lei. S biednymi chopami i nie wiedz, e ZSRR to maszyna,z tysicem maszyn, z milionem maszyn. Ale para takich butw, jak te, kosztuje co najmniej dwa tysice lei, lekko liczc.

    - Mars zaek Antonescu - odezwaem si - ma sto par jeszcze lepszych butw.

    onierzepatrzyli na mnie w osupieniu.

    - Sto par? - zapyta kapral.

    - Sto par, tysic par - odpowiedziaem - i o wiele pikniejszych ni te. Nie widzielicie nigdy butwmarszaka Antonescu? S wspaniae. Z tej skry,z biaej skry; angielskiego kroju, ze zot rozetkpod kolanem. Naprawd przepikne. Buty marszaka Antonescu s o wiele pikniejsze od butwHitlera i Mussoliniego. Buty Hitlera s, owszem, adne. Ogldaem jez bliska. Nie rozmawiaem zHitlerem, ale jego butom przyjrzaem si dokadnie. S bez ostrg. Hitler nigdy nie nosi ostrg, boi sikoni; ale nawet bez ostrg jego buty s pikne. A i buty Mussoliniego s pikne, tylko e nie maz nichadnego poytku. Nie nadaj si ani do chodzenia piechot, ani do jazdy konnej. Nadaj si tylko dotego, eby sta na trybunie honorowej podczas parady i patrze, jak defiluj onierze w podartychbutach i z zardzewiaymi karabinami.

    onierze wci patrzyli na mniew osupieniu.

    - Po wojnie - zakoczyem - dobierzemy si do butw marszaka Antonescu.

    - I domnule Hitlera - odezwa si jeden z onierzy.

    - I domnule Mussoliniego - doda inny.

    - Pewnie, Mussoliniego i Hitlera take- potwierdziem.

    Wszyscy zaczli si mia,a ja spytaem kaprala:

    - Ile te mog kosztowa buty Hitlera?

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    28/290

    Wszyscy znowu zaczli si mia,a potem, wszyscy naraz, nie wiem dlaczego, odwrcili sii spojrzelina jeca. Ten za siedzia wcinityw swj kt i patrzy na mnie swoimi skonymi, przymglonymioczami.

    - Dae mu je? - zapytaem kaprala.

    - Tak, domnule capitan.

    - Nieprawda. Nie dae mu je - powiedziaem.

    Kapral wzi ze stou menak, napeni j ciorbde pui i poda jecowi.

    - Daj mu yk. Nie moe je zupy rkami.

    Wszyscy patrzyli uwanie na kaprala, kiedy bra ze stou yk, ociera j rk i w kocu poda jecowi.

    - Ocze spasibo, dzikuj bardzo - rzek jeniec.

    - La dracu! - wykrzykn kapral, co znaczy do diaba.

    - Co z nim zrobicie? - zapytaem.

    - Mamy go odstawi do Balcy- odpar kapral - ale tdy nikt nie przejeda, jestemy I daleko od szosy,trzeba go bdzie poprowadzi pieszo. Jeeli dzi nie trafi si jaki samochd, jutro poprowadzimy godo Balcy na piechot.

    - Prdzej byoby z nim skoczy, no nie? - powiedziaem patrzc kapralowi w oczy. Wszyscy spojrzelitake na kaprala i zaczli si mia.

    - Nie, domnule capitan - odpar kapral czerwienic si lekko. - Nie mog. Mamy go odstawi do Balcy.Jest rozkaz, eby odstawia do dowdztwa przynajmniej po jednym, kiedy bier zemy jecw. Nie,domnule capitan.

    - Jeeli go pognasz piechot, to trzeba, eby mu odda buty. Nie moe i boso a do Balcy.

    - O, moe i boso nawet do Bukaresztu - rozemia si kapral.

    - Jeeli chcesz, odwioz go do Balcy swoim wozem. Daj mi jednego onierza eskorty,a zabior go z sob.

    Kapral wyda si bardzo zadowolony,a i reszta onierzy take.

    - Ty pojedziesz, Grigorescu - rzek kapral.

    Szeregowy Grigorescu przypasa adownic, wzi karabin opartyo cian (adownice mielifrancuskie, szerokie i paskie, karabin by take francuski, Lebel,z dugim trjktnym bagnetem), zdjchlebak z tkwicego w cianie gwodzia, przewiesi go przez rami, splun na ziemii powiedzia:Idziemy .

    Jeniec siedzia nieruchomo w swoim kcie patrzc na nas przymglonym wzrokiem.

    - Pojdiom, idziemy - zwrciem si do niego.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    29/290

    Tatar podnis si powoli, by wysoki, mojego wzrostu, ramiona mia wskie i cienk szyj. Ruszy zamn troch przygarbiony, onierz Grigorescu szed z tyu z karabinem przewieszonym prze z rami.

    Zerwa si silny wiatr, niebo wydawao si sztywnei cikie jak pyta surowego elaza. Szum zboa towzmaga si z wiatrem, to przycicha, podobny do szumu rzeki. Chwilami sycha byo suchy,

    chrypliwy szelest sonecznikw,o ktre biy tumany os trego kurzu.

    - La revedere, do widzenia - powiedziaem ciskajc rk kaprala. onierze podeszli take, kolejnociskajc moj do.

    - La revedere, domnule capitan, la revedere.

    Ruszyem, wyjechalimy ze wsii posuwali si drog pen dziur i por nit koleinami (gsieniceczogw wycisnyw mikkim podou gbokie lady). onierz Grigorescui jeniec siedzieli za mn,czuem, jak nieruchomy wzrok Tatara przenika mi plecy na wylot.

    Burza nadcigaa z gbi niezmierzonej paszczyzny wpezajc coraz dale j na niebo, niby olbrzymiaaba. Ogromne, zielonkawe chmury, tu i wdzie nakrapiane biao. Wida byo, jak brzuch abywzdyma si i kurczy, ciko dyszc. Od kraca widnokrgu dochodziy pomruki grzmotw, chrapliwygos tej aby. Pola po obu stronach drogi zalegay setki popalonych maszyn, szkieletw czogw,stalowe cierwa zwalone na bok z rozkraczonymi nogami, ndzne i sprone. Nagle wydao mi si, epoznaj t drog, na pewno musiaem ju tdy przejeda, moe przed kilku dniami , moe nawettego ranka ; ot i rzeka, i nadbrzene bagniska porose sitowiem. W sinej tafli wody odbija sibiaawy brzuch olbrzymiej aby, suncej po niebie z ochrypym pomrukiem. Pojedyncze krople,cikie i ciepe, zaczy wybija otworkiw grubej warstwie kurzu na drodze, syczc jak zanurzane w wodzie rozpalone elazo. Z mroku zaczy si wyania jakie budynki- poznaem domyAleksandrowki, opuszczonej wioski, w ktrej spdziem noc.

    - Lepiej tu si zatrzyma - powiedziaem do onierza Grigorescu - za pno, eby jecha dalej, doBalcy jeszcze kawa drogi.

    Zatrzymaem wz przed tym samym domem, w ktrym nocowaem. Deszcz pada ju terazgwatownie, z przytumionym szumem, wzbijajc gsty tuman tego pyu. Martwa klacz leaa wcina brzegu drogi obok drewnianej furtki. Oko miaa szeroko rozwarte, biao lnice. Weszlimy dodomu. Wszystko wygldao tak samo jak rano, kiedy stamtd wyszedem, panowa ten samnieruchomy, upiorny niead. Usiadem na ku i patrzyem, jak onierz Grigorescu zdejmuje

    adownic i wiesza chl ebak na klamce szafy. Jeniec sta oparty o cian, ze zwieszonymi wzdubokw ramionami, i wpatrywa si we mnie maymi skonymi oczyma.

    Stanem w drzwiach. Noc bya czarna jak wgiel. Wyszedem do sadu, pchnem furtk i usiadem naskraju drogi, obok z abitej klaczy. Deszcz omywa mi twarzi spywa wzdu grzbietu. Wdychaemchciwie zapach mokrego ziela, a z tym zapachem wieym i upajajcym miesza si grzskii tustyfetor padliny przezwyciajc wo butwiejcej stali, elastwa w rozkadzie. Wydawao mi si, eodwieczne ludzkie i zwierzce prawo wojny bierze znowu gr nad nowym prawem wojnymechanicznej. W woni zabitej klaczy odnajdywaem niejako star ojczyzn,a w tej odzyskanejojczynie odnajdywaem siebie.

  • 8/3/2019 Malaparte, Curzio - Kaputt - 1983 (Zorg)

    30/290

    Po pewnym czasie wszedem znowu do domu i wycignem si na ku. Byem pywy zezmczenia, bolay mnie wszystkie koci, senno pulsowaa miw gowie jak nabrzmiaa krwi arteria.

    - Bdziemy pilnowali jeca na zmian- powiedziaem do onierza Grigorescu. - Ty take musisz byzmczony. Obud mnie za trzy godziny.

    - Nu, nu, domnule capitan. Nie jestem picy.

    Jeniec, ktremu onierz Grigorescu skrpowa nogi i rce wlastym sznurkiem, siedzia w kcie podcian, midzy oknem a szaf. Gsty, tusty fetor padliny wypenia pokj. tawe wiato olejnejlampki chwiao si na cianach, sonecznikiw sadzie szeleciy na deszczu. onierz usiad na ziemi zeskrzyowanymi nogami, na wprost jeca, trzymajc na kolanach karabin z nasadzonym bagnetem.

    - Noapte bun - mruknem zamykajc oczy.

    - Noapte bun , domnule capitan - odpowiedzia onierz.

    Nie mogem zasn. Burza rozptaa si z wciek gwatownoci. Niebo pkao z trzaskiem,niespodziewane potoki wiata rozdzieray chmury zalewajc na mgnienie oka rwnin, deszcz padatwardo i ciko, jak kamienie. Oywiony spotgowanym deszczem odr padliny wypenia dom corazszczelniej, tusty i lepki, gromadzi si pod niskim sufitem. Jeniec siedzia nieruchomo, karkiem oparty o cian, i nie przestawa wpatrywa si we mnie. Rce i nogi mia zwizane. Donie, drobne i bladoszare jak popi, cinite w przegubach sznurkiem, zwisay mu bezwadnie midzy kolanami.

    - Czemu go nie rozwiesz?- powiedziaem do onierza. - Boisz si, e ucieknie? Powinien byprzynajmniej rozwiza mu nogi.